Wreszcie "Feline" wylądował na półkach. Wieloma piosenkami z tego krążka Ella chwali się od miesięcy, trudno więc mówić o zaskoczeniu. Debiutancki album jest po prostu potwierdzeniem tego, co wiemy przynajmniej od dwóch lat, czyli od premiery jej epki "Deeper". Ella McMahon to jedna z najciekawszych wokalistek poruszających się w rejonach popu, rhythm and bluesa i neo soulu w ostatnim czasie.

Reklama

Ella miała papiery, by stać się światową gwiazdą. Ukończyła słynną Brit School for Performing Arts and Technology, do której uczęszczali m.in. Adele, Amy Winehouse czy Jamie Woon. Na przełomie lat 2013-2014 wydała wspomnianą epkę, znalazła się na liście BBC Sound of 2014, wreszcie z grupą Rudimental nagrała przebój "Waiting All Night". Do tego doszła światowa trasa (również koncert w Polsce).

Wreszcie 21-latka o bujnej fryzurze (mówi o niej: – Fryzura na lwią grzywę podoba się moim kotom, a do tego przebrana w koci kostium dobrze wyglądam, biegając po scenie) wypuściła "Feline". Nad krążkiem pracował zastęp studyjnych specjalistów. Pomagali jej m.in.: Greg Wells (współpracował z Adele), Jarrad Rogers (Lana Del Rey, Lauryn Hill) czy Jonny Lattimer (Ellie Goulding, Sam Smith). Dzięki nim album brzmi bardzo świeżo i współcześnie, choć w wielu miejscach głos samej Elli Eyre ma sznyt retro, podobny do tego, którym czarowała Amy Winehouse.

Kilka numerów to już ograne singlowe hity ("Together", "Comeback"). Może dlatego największe wrażenie robią tu mniej wyeksploatowane kompozycje, jak chociażby znakomite, energiczne "Worry About Me" albo ballada "Even If". One pokazują ogromne możliwości lekko zachrypniętego wokalu Elli.

Na pewno kariera Elli Eyre będzie się jeszcze rozwijać i Brytyjka nieraz wyląduje na listach przebojów. Byle tylko następnym razem album był większym zaskoczeniem.

Ella Eyre | Feline | Universal Music