Ależ, tak to racja - w postrzeganiu tego, co piękne czołowe instagramerki i czołowi instagramerzy, nam tylko przeszkadzają. Estetyka landrynkowego piękna nudzi bardziej niż k-pop. Ale jest groźna, bo przenosi się na inne sfery życia. Kiedyś, w PRLu mówiło się, że wszystko musi być sprowadzone do jednego mianownika, a jak ktoś wystawi głowę, to w nią zarobi. I cały czas mam wrażenie, że mamy powrót o tej idei. Z tym, że akceptowalne są inne kanony niż szarość i nuda. Ale uniformizacja popkultury działa na podobnej zasadzie.
Dlatego nie trzeba grać brutalnej w przekazie muzyki by być bardziej wywrotowym niż Dezerter w latach osiemdziesiątych. I dlatego takie płyty jak „On The Wrong Planet” cieszą bardziej niż kolejna premiera w mainstreamowym popie.
Takie gatunki jak americana, bluegrass czy country miały i mają u nas po górę. Prezentowane przez pryzmat audycji Korneliusza Pacudy lub Wojciecha Cejrowskiego rzeczywiście pokazują ten wycinek muzycznej rzeczywistości, który sprawiał, że niektórzy opisując disco polo mówili, że amerykanie mają country, a my… Nonsens i bzdura, o czym powoli się przekonujemy. O kiedy Justin Timberlake współpracował z Chrisem Stapletonem, nagle wszystkim się otworzyły oczy. Ale ja nie o nich.
Rozmawiałem o Johnie Porterze z wieloma muzykami. Wspólny mianownik o tego, co mówili, to lekkość do tworzenia. Komponowanie w parach wymusza większą chemię, a Agata Karczewska twierdzi, że jest idealnym partnerem o wspólnego pisania nowych piosenek.
I słychać, że to lekkie i piękne melodie. Ale jednocześnie pokazujące inne oblicza życia. Słowa „You Are So Pretty/Just Like Broken Glass”. Sporo tu mroku, półmroku, spojrzenia od osób pozostających w cieniu. Neonu, który już nie świeci. Głosu, który domaga się uwagi.
I takiej zwykłej życiowej prawdy, którą czujemy od pierwszych wersów. Agaty i Johna słuchamy jak naszych kumpli, a nie kogoś oderwanego od życia pozującego nienaturalnie do zdjęcie w formacie 1:1.
Porter Karczewska - "On The Wrong Planet"; Mystic 2023