Do niedawna wydawało się, że ojczyzna wirtuoza wiolonczeli nie będzie miała okazji uczcić swego wielkiego obywatela. Maestro Rostropowicz od początku lutego był leczony w jednej z moskiewskich klinik onkologicznych po tym, jak w listopadzie ubiegłego roku jego stan zdrowia się pogorszył i muzyk był zmuszony odwołać tournée po Stanach Zjednoczonych.

Reklama

Tam też odwiedził go prezydent Władimir Putin, by uhonorować go za "zasługi dla ojczyzny". Ale maestro kilkanaście dni temu poczuł się lepiej i dziś w dniu jubileuszu wystąpi dla swej ukochanej rosyjskiej publiczności. Dla rodziny, przyjaciół i licznie zgromadzonych gości, którzy będą świętować jubileusz jednego z największych artystów.

Utwory pisało dla niego blisko stu kompozytorów, nie wyłączając Szostakowicza, Prokofiewa, Brittena, Bernsteina, Chaczaturiana, Messiaena, Lutosławskiego i Pendereckiego. Jego osiągnięcia uznano w Rosji dopiero po pieriestrojce, kiedy to Michaił Gorbaczow zaprosił wygnanego niegdyś artystę do powrotu do ojczyzny.

Wszystko dlatego, że Rostropowicz nigdy nie bał się mówić prawdy - zarówno na scenie, jak i w prywatnym życiu. W jego daczy pod Moskwą przez wiele lat ukrywał się sowiecki dysydent Aleksander Sołżenicyn. Tylko dzięki Rostropowiczowi i jego żonie - wielkiej śpiewaczce Galinie Wiszniewskiej - powstał "Archipelag Gułag", w którym Sołżenicyn opisał tragedię zesłanych na Syberię.

Reklama

W 1970 roku - jako jeden z nielicznych odważnych - napisał otwarty list do gazety "Prawda", w którym opowiedział się po stronie gnębionych artystów i stwierdził, że "każdy człowiek ma prawo do myślenia i wyrażania swojego zdania bez strachu". Tym samym pogrzebał szansę, by kiedykolwiek jego kraj go docenił. Odebrano mu wszelkie zaszczyty, a jego kompozycje i nazwisko zniknęły z sal koncertowych.

Podobnie nazwiska Galiny, mimo że śpiewała główne partie w Teatrze Bolszoj, nie wymieniano ani na afiszach, ani w recenzjach. Wkrótce potem Rostropowicz wyemigrował z ojczyzny. W 1975 roku dostał propozycję koncertów i stanowisko muzycznego dyrektora Narodowej Orkiestry Symfonicznej w Waszyngtonie, a władze sowieckie chcąc się go pozbyć z Rosji, chętnie na to przystały.

W Polsce od wielu lat Rostropowicz wielokrotnie przewodniczył Międzynarodowym Konkursom Wiolonczelowym im. W. Lutosławskiego. Również dlatego, że jego związki z naszym krajem są niezwykle silne. Rodzina Maestro ma bowiem polskie korzenie.

Reklama

W 1997 roku Elżbieta Penderecka, zaprzyjaźniona wraz z mężem z Rostropowiczem i Wiszniewską od ponad 40 lat, zabrała artystę w sentymentalną podróż do podwarszawskiego majątku jego rodziny.

Później muzyk podczas koncertu w Filharmonii Narodowej otrzymał pamiątkowy herb i sygnet rodowy. W 2002 roku, w 75. urodziny mistrza, Aleksander Kwaśniewski podczas śniadania w Pałacu Prezydenckim uhonorował Rostropowicza Krzyżem Komandorskim Orderu Zasługi RP.