Czy improwizacja pozwala lepiej zrozumieć muzykę przeszłości?
Oczywiście - nie tylko muzykę, lecz całą kulturę minionych epok. Próbować zrozumieć przeszłość bez przeżycia, które gwarantuje improwizacja, to jak robić sos pomidorowy bez pomidorów. To, co zapisane - w nutach albo książkach - nie daje pełnej wiedzy. W komentarzu do albumu "Improvisando" cytuję jeden z traktatów Platona, w którym stwierdził, że mądrości nie sposób przekazać poprzez pismo. Potrzebna jest jeszcze intuicja.
Podtytuł albumu "Improvisando" brzmi "Jazz XVI i XVII wieku". Czy miał pan jakąś styczność z tym gatunkiem?
Całą młodość spędziłem, grając jazz na kontrabasie. To doświadczenie było o wiele ważniejsze dla mojej edukacji niż nauka w klasycznej uczelni. Poszedłem na nią tylko po to, by udoskonalić warsztat. Teraz po 20 latach wróciłem do improwizacji i przeżywam te same emocje i radość, co kiedyś podczas grania jazzu.
Na "Improvisando" słychać typowo jazzowe rytmy...
Żywy, elastyczny rytm, którego współcześni słuchacze poszukują w jazzie, można znaleźć w większości instrumentalnej muzyki renesansu, choć nie wszystkie wykonania to oddają. Dopiero romantyzm zignorował zmysłowy wymiar pulsacji. Wcześniej muzyka europejska wyrastała z tańca i kładła nacisk na rytmiczne wyrafinowanie wszechobecne w tradycji amerykańskiej oraz afrykańskiej. Gdybyśmy na przykład porównali niektóre XIV-wieczne motety z muzyką perkusyjną Czarnej Afryki, moglibyśmy się zdziwić, jak wiele je łączy.
Czy rola improwizacji będzie rosła?
Tak, XX wiek był trudnym okresem dla ludzkości i sztuki. Doświadczyliśmy okrucieństw dwóch wojen światowych, ale też tryumfu naukowego racjonalizmu. Życie stało się niepokojąco zależne od przemysłu, mechanizacji. W muzyce objawiło się to postępującą dehumanizacją. Jeszcze na początku XIX wieku improwizacja była nieodłącznym elementem komponowania i wykonawstwa, a w pierwszej połowie minionego stulecia dominował duch żywych odczytań tradycji. Dziś młodzi instrumentaliści coraz częściej grają jak maszyny: perfekcyjnie, ale bez ducha, emocji, spontaniczności. Postępująca specjalizacja ograniczyła ich horyzonty, uniemożliwiła odczuwanie muzyki minionych wieków. Dlatego improwizacja wraca do łask jako sposób głębszego pojmowania teraźniejszości oraz przeszłości.
I stąd pomysł nagrania niemal całkowicie improwizowanego albumu w stylu późnorenesansowym?
Album powstał jako efekt kilku improwizowanych sesji. To wymagało jednak wieloletniego doświadczenia w tradycyjnym wykonawstwie oraz historycznych badaniach. Posłużę się analogią do nauki obcego języka: w pewnym momencie osiąga się taki poziom, że można się porozumiewać naturalnie, intuicyjnie. Sama improwizacja jest formą wyrazu znaną we wszystkich kulturach, epokach i gałęziach sztuki.
Jak pan wspomina warsztaty, które prowadził pan w Gdańsku podczas ubiegłorocznego Festiwalu im. Goldberga?
Byłem zaskoczony zainteresowaniem polskich muzyków muzyką dawną oraz improwizacją. Podobnie jak we Włoszech jest u was wielu młodych, ambitnych artystów, którzy próbują się wyrwać ze szponów konserwatywnego systemu edukacji.