Komu dziś potrzebna poezja śpiewana?

Jest stała grupa ludzi, dla których taki rodzaj piosenki jest ważny. Trudno tu ustalać jakiś przedział wiekowy. Nie mam złudzeń, że nagle moje płyty zaczną kupować wszyscy ci, którzy słuchają muzyki popularnej. Moja muzyka znajduje dużo mniej zwolenników. I prawdę mówiąc, odpowiada mi to.

Co się z panią działo od czasu nagrania "Emigrantki"?

Reklama

Skupiłam się na promocji materiału z poprzedniej płyty. Moja praca polegała głównie na graniu koncertów. "Przypadki" są naturalną konsekwencją wydarzeń w moim życiu zawodowym. Nie zaczęłam nagle śpiewać hip-hopu ani nie trafił mnie grom z jasnego nieba. Moja muzyka nie zmieniła się diametralnie. Minęły kolejne lata, wraz z nimi przyszły nowe doświadczenia, a ja spróbowałam opisać je na nowej płycie.

Podobno piosenki, które śpiewa pani na koncertach, mają się układać w pewną historię...

Mam potrzebę nadania występowi dramaturgii. Muszę mieć jakiś powód, by zaśpiewać kolejną piosenkę. Nie jestem zwolenniczką sytuacji, w których przed piosenką opowiada się, jak ona powstała, kto ją napisał i co go inspirowało. Przeszkadza mi to. Lubię układać swoje piosenki w całość. Zdecydowane zmiany nastroju, które uwielbiam, mogą kończyć jedną z takich historyjek i zaczynać następną…

A o czym opowiadają "Przypadki"?

Ta płyta to rzeczywistość przeplatana fikcją. 12 piosenek. 10 pomiędzy pierwszą i ostatnią, która jest bardziej codą niż piosenką, inspirowanych było dekalogiem pojmowanym niejako w opozycji do zasad w nim zawartych. Nie zabijaj - nie traktuje więc o śmierci cielesnej, a raczej o zatracaniu siebie w drugim człowieku. Nie mów fałszywego świadectwa prowokuje wyznanie przywiązania do kłamstwa, a najbardziej świętym dniem okazuje się poniedziałek. Od pierwszych dźwięków i słów, które zostały napisane z myślą o tej płycie, minął rok.

Od dłuższego czasu współpracuje pani z Piotrem Dziubkiem. Co daje opieka klasycznie wykształconego muzyka?

Raczej co daje opieka Piotra. Bezpieczeństwo, odwagę, świadomość, że jeśli nawet się potknę, to się nie przewrócę. Gdyby urodził się w indiańskiej wiosce, nosiłby imię Siła Spokoju. Piotr jest przede wszystkim bardzo zdolnym kompozytorem, aranżerem i producentem... O takich ludziach mówi się "otwarta głowa". Pracujemy ze sobą cztery lata, więc zdążyliśmy się dobrze poznać. Wie, co lubię i w jaki sposób pracuję nad piosenką. Jesteśmy podobni w zasadniczych kwestiach, ale nie na tyle, żeby się nawzajem nie zaskakiwać.

O czasach "Metra" mówiła pani, że był to okres przyspieszonego dojrzewania. Czy przedwcześnie nabyta dojrzałość może równie wcześnie wyczerpać talent artysty?

W moim przypadku chodziło raczej o odnalezienie własnej drogi. Żałuję, że nie odeszłam wcześniej z Buffo. Tamtejsze spektakle zdążyły stworzyć pewien rodzaj wizerunku, na który nie miałam świadomego wpływu. Zrezygnowałam w momencie, gdy zabrakło mi przeświadczenia, że jako zespół pójdziemy dalej, rozwiniemy się. Świadomość, że ma się pieniądze i pracę, z której trudno zrezygnować, bardzo rozleniwia. Wówczas naprawdę nie chce się ryzykować. Nie ma takiej potrzeby. Ale w końcu zdecydowałam się zacząć działać na własny rachunek, we własnym tempie, trochę wolniejszym. I trwam w tym uporze już siódmy rok, od czasu płytowego debiutu.

Czyli od czasu nagrania płyty "Mężczyźni", której producentem był Grzegorz Ciechowski. Jak go pani wspomina?

Tak naprawdę słabo się znaliśmy. Podczas pracy nad płytą obserwowałam Grzegorza i tym, co mnie najpierw uderzyło, była jego niezachwiana pewność siebie. Grzegorz znał swoją wartość, wiedział, co potrafi i kim jest. Wierzył w talent i wiedzę, jaką posiadł. Ufał sobie. "Mężczyźni" to w rzeczywistości jego płyta - ja wybrałam piosenki, ale nie miałam wpływu na aranżacje ani teksty. Zresztą wtedy nie chciałam mieć... Grzegorz panował nad wszystkim. Potrzebowałam tego doświadczenia, żeby móc odnaleźć się w świecie poza teatrem. To była trudna, ale potrzebna mi współpraca. Teksty, które pisał Grzegorz, szły bez zmian. Nie przewidywał ich i nie było na ten temat dyskusji. Raz się sprzeciwiłam i powiedziałam, że nie podoba mi się coś w tekście. Zgodził się ze mną. Ktoś mi powiedział, że osiągnęłam sukces. Bo Grzegorz nie uznawał kompromisów.