"Postanowiłem zerwa z nadmuchaną awangardą i zająć się dawaniem ludziom mądrej przyjemności" deklaruje Wojtek Kucharczyk, który 15 lat temu rozkręcał rodzimą scenę noise oraz cyberfolku. "Nie pragnę tworzyć dance’u dla gawiedzi, lecz muzykę dla wszystkich, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Niekrólującą w mediach marketingową iluzję, lecz pop, jaki tworzą Prince czy Depeche Mode" oświadczył artysta.
Miłośników solówek z góry ostrzegam, że na "Watch Out" nie odnajdą wielu symptomów instrumentalnego narcyzmu. Muzyka Kucharczyka zawsze była minimalistyczna i transowa, obfitowała za to w wysmakowane surrealistyczno-dadaistyczne patenty brzmieniowe.
Na najnowszej płycie sążniste, choć często połamane bębnienie ("Spring") splata się z industrialnymi odjazdami ("Age 17 (age 37)") oraz dźwiękowymi ikonami analogowej elektroniki. Choć album trzyma się formuły klasycznej piosenki, to dwie wersje "Lovesexy Orquesta" Kucharczyk oparł na głosach kilkudziesięciu przyjaciół z różnych części świata, przywołując klimat słuchowisk, jakie realizował w okresie eksperymentalnym.
"Następny album nagrany zostanie z prawdziwą orkiestrą" głosi plakat reklamujący "Watch Out". Jako przystawkę otrzymujemy "No Rush, No Hunger", oparty na samplach wyciskacz łez na miarę ścieżki dźwiękowej do "Titanica", oraz "Folio", czyli hybrydę country oraz wysmakowanej kameralistyki spod znaku Szostakowicza. "Wreszcie nagrałem płytę, którą zawsze chciałem stworzyć" deklaruje entuzjastycznie autor.
Za manifest bezprecedensowej na polskim rynku symbiozy popu oraz awangardy uznać należy album "Sponsored By Retro*Sex*Galaxy" wydany dwa lata temu przez Kucharczyka pod pseudnonimem The Complainer. Wbrew nazwie ta jednoosobowa formacja niewiele ma wspólnego z typowo polskim malkontenctwem. To hołd złożony utraconemu rajowi lat 80. wraz z gastronomiczną alchemią Boney M, mrocznym romantyzmem Depeche Mode oraz zadziornymi songami Talking Heads.
Wszystkie te smakołyki The Complainer skąpał w pikantnym sosie inteligentnej elektroniki, stając się wyrazicielem zbiorowej nostalgii za dekadą plastiku. Kucharczyk nie po raz pierwszy okazał się prorokiem we własnym kraju. Za transowe bębnienie zabrał się, gdy nikomu w Polsce nie śniła się jeszcze scena folkowa, a sztukę ludową utożsamiano z muzycznym kombinatem zespołu Mazowsze. Przygodę z elektroniką rozpoczął, gdy w ojczyźnie Perefectu i Budki Suflera kojarzyła się ona wyłącznie z wiejską dyskoteką.
Dziś, gdy clubbingowcy i hiphopowcy proklamowali śmierć rock’n’rolla, stworzył osobistą i nowatorską wersję zaangażowanych piosenek. Choć jeszcze kilka la temu twierdził, że "nikt nie zagra już takiej solówki jak Prince w numerze <Kiss>".
Czy świat pokocha muzyczną wizytówkę popawangardzisty ze Skoczowa? Czas pokaże. Ale bez wątpienia w najbliższych miesiącach numery z "Watch Out" szturmem zdobędą parkiety oraz alternatywne festiwale.
"Watch Out"
Mik Musik
"Watch Out" to arcydzieło, jakiego nie powstydziliby się Can, The Residents i Talking Heads. Jeszcze w tym roku międzynarodowa edycja płyty ukaże się nakładem londyńskiej wytwórni Some Bizarre. Trudno uwierzyć, że ten album jest dziełem mieszkającego w śląskim Skoczowie Polaka, Wojtka Kucharczyka.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama