Jak doszło do tego niezwykłego projektu?

Roger Covey-Crump: Jego autorem jest brytyjski kompozytor Paul Robinson. Wraz z prowadzonym przez siebie Harmonie Band zasłynął muzyką tworzoną do filmów kina niemego. Poznaliśmy go 15 lat temu, gdy brał udział w prowadzonym przez nas konkursie dla młodych kompozytorów. Zdobył wtedy jedną z głównych nagród. Po latach zaproponował nam wspólne przygotowanie ilustracji dźwiękowej do "Męczeństwa Joanny d’Arc" Carla Theodora Dreyera, klasyka kina belgijskiego. Zgodziliśmy się bez zastanowienia, zwłaszcza że ten projekt daje nam dużo zabawy i jest o wiele łatwiejszy niż wirtuozowskie dzieła muzyki dawnej oraz współczesnej, które zazwyczaj wykonujemy.

We Wrocławiu zilustrujecie także "Krew poety" z 1930 roku. Sens wykorzystania XV-wiecznych kompozycji w kontekście "Męczeństwa Joanny d’Arc" jest oczywisty. Ale co łączy słynny surrealistyczny debiut Jeana Cocteau ze średniowiecznymi balladami Guillame de Machaut?

Reklama

W obu przypadkach wykonamy rodzaj kolażu. My dostarczymy dawnych dzieł, a Harmonie Band jazzowo-elektroniczny podkład, który znakomicie sprawdza się jako komentarz emocji oraz obrazów. W "Męczeństwie Joanny d’Arc" chodziło o skontrastowanie wzniosłego, mistycznego ducha chorału gregoriańskiego oraz polifonicznych mszy gotyku z naturalistycznymi brzmieniami oddającymi cierpienie bohaterki. W przypadku filmu Cocteau sprawa jest bardziej złożona. Wysmakowane brzmienie oraz liryczne teksty ballad Machaut łączy z duchem paryskiej bohemy pierwszej połowy XX wieku o wiele więcej, niż można przypuszczać. Znakomicie oddaje to muzyka Paula, która choć nowoczesna obfituje w aluzje do Machaud.

Czy mieszanie dawnych kompozycji z nowymi dźwiękami nie zabija ducha obu światów?

Spotykamy się z takimi oskarżeniami, od kiedy wzięliśmy udział w projekcie "Officium", w ramach którego Jan Garbarek improwizował na tle oryginalnych śpiewów chorałowych. W tego typu inicjatywach nie chodzi o prezentację muzyki dawnej czy współczesnej, ale właśnie ich hybrydy, która daje nową jakość. W naszych standardowych programach bardzo dbamy o spójność stylistyczną oraz interpretację słowa, co w koncertach z Garbarkiem schodzi na drugi plan, bowiem tam liczą się same dźwięki. "Officium" było dla nas przełomem i zamierzamy rozwijać tego typu eklektyczne poszukiwania. W planach mamy współpracę z Heinerem Goebbelsem, legendą współczesnej muzyki i teatru. W swoich dziełach łączy cytaty i nawiązania do Wagnera, muzyki renesansowej i pozaueropejskiej, nadając im nowe, intrygujące sensy. Nasz projekt z Goebbelsem jest na razie w powijakach, wiem tylko, że najprawdopodobniej będzie oparty na tekstach Samuela Becketta, a my się sprawdzimy w nim także jako aktorzy.

Od początku działalności, połowy lat 70., łączyliście kompozycje dawne ze współczesnymi. Można nawet zaryzykować, że do muzyki średniowiecza czy renesansu zachęciliście nie tylko bywalców filharmonii, ale też kompozytorów takich jak Arvo Pärt czy John Taverner.

Tak, ale tylko do pewnego stopnia. Arvo Pärt, prekursor i mistrz współczesnej kompozycji inspirowanej gotykiem, pisał swoją muzykę na długo przed spotkaniem z nami. To raczej my wiele mu zawdzięczamy. Manfred Eicher, szef wytwórni ECM, zdecydował się na podpisanie kontraktu z Hilliard Ensemble właśnie po wysłuchaniu naszych interpretacji utworów Pärta. Tak naprawdę nigdy nie byliśmy zespołem muzyki dawnej. Na początku wykonywaliśmy mnóstwo wielogłosowych kompozycji angielskich z XIX wieku, dopiero potem zaczęliśmy sięgać po dzieła średniowiecza i renesansu. Z kolei Paula Hilliera, jednego z założycieli zespołu, interesowała szczególnie muzyka współczesna. Te poszukiwania kontynuuje teraz w swoim Theatre Of Voices. Jeśli wywieramy jakiś wpływ na twórców i wykonawców, to głównie przez prowadzone przez nas warsztaty oraz konkursy kompozytorskie. Wiele młodych zespołów z "naszej stajni" podąża tropem łączenia repertuaru dawnego ze współczesnym.

A co pociąga słuchaczy i kompozytorów w muzyce średniowiecza oraz renesansu?

Swoisty porządek, którego dzisiaj wszyscy poszukują. Jest w niej klarowna struktura oraz mnóstwo symetrii, wyrafinowanej geometrii, których nie uświadczysz w muzyce XIX-wiecznej.

Obok Kronos Quartet, należycie do prekursorów wykonawstwa muzyki klasycznej wykraczającego poza filharmoniczne stereotypy. Już dziś macie wielu naśladowców. Czy w przyszłości może stać się to standardem?

Raczej główny nurt filharmoniczny pozostanie dominujący. Ale wydaje mi się, że wykonawcom muzyki dawnej udało się go odświeżyć. Wystarczy porównać wykonania Bacha czy Mozarta sprzed pół wieku ze współczesnymi. Nawet, jeśli nie grają instrumenty z epoki, to brzmienie i duch wydają się dziś bliższe oryginałowi.

Czy możemy się spodziewać wydania waszych wspólnych projektów z Harmonie Band na DVD?
Będziemy o to zabiegali.


Reklama



Hilliard Ensemble i Harmonie Band
Era: Nowe Horyzonty, Opera Wrocławska
27.07 "Krew Poety"
28.07 "Męczeństwo Joanny d’Arc"