"Chcę zaskakiwać" – powiedziała w jednym z wywiadów Clare Maguire. Podczas koncertów zaprasza na scenę tancerki, a spokojne ballady gra w dubstepowym remiksie. Właśnie ukazała się jej debiutancka płyta "Light After Dark", przyzwoity, łatwo przyswajalny materiał z singlowymi przebojami. To jednak za mało, żeby uznać ten album za bardzo dobry – brakuje szaleństwa, niekonwencjonalnych rozwiązań, których Maguire nie boi się na koncertach.
Królują poprawne, melodyjne kawałki w stylu klubowej Cher ("Shield and Sword", "I Surrender") i urocze ballady ("Bullet"). Między tymi numerami znajdują się na szczęście takie zaskoczenia, jak chociażby „Ain’t Nobody”, gdzie Clare pokazuje, jakie możliwości drzemią w jej głosie. Potrafi interpretować teksty tak dobrze jak Tori Amos. Wyciągając głos wysoko jak Kate Bush.
Niestety kilku numerom brakuje tego mrocznego czaru, jaki ma w sobie "Ain’t Nobody". Jakby w przeciwieństwie do tego, co robi na scenie, bała się zaryzykować wokalnie i tekstowo – lepiej nie wsłuchiwać się w jej banalne, w większości miłosne historyjki. Szkoda, że zamiast opłakiwać śmierć Michaela Jacksona ("The Last Dance"), nie chciała opowiedzieć po prostu o sobie – choćby o tym, jak w wieku 17 lat rzuciła szkołę i przeniosła się z Birmingham do Londynu, jak zarabiała w sklepach i barach, wydawała pieniądze na ulubione płyty, a po nocach wrzucała swoje piosenki na MySpace. Albo jak w Los Angeles poznała Ricka Rubina, który zaprosił ją na próbę Leonarda Cohena.



Reklama
Zamiast śpiewać przede wszystkim bez wysiłku, tak jak wykonuje przebojową melodię "The Last Dance", powinna częściej męczyć wokal, co pokazała podczas koncertu z serii "Biz Sessions". To cykl przygotowywany przez bulwarowy dziennik "The Sun", w którym wzięła już udział m.in. Duffy, ale też uznane gwiazdy, takie jak Tom Jones i Jamiroquai. W coverze "I Need a Dollar" Aloe Blacca z akompaniamentem akustycznej gitary i beatboxera śpiewa nisko i bluesowo. Co nie dziwi, kiedy wiadomo, że Maguire wśród swoich największych inspiracji wskazuje gwiazdę gospel i bluesa Rosettę Tharpe.
Reklama
Na "Light After Dark" za mało jest takich wykonań. Te słabe strony wskazuje też zresztą część brytyjskich krytyków. Co prawda jej wokal chwali BBC, znalazła się w czołówce ich zestawienia Sound 2011, oraz miesięcznik "Q", w którym wygrała plebiscyt "Next Big Thing". Jednak już "New Musical Express" wystawił jej zaledwie dwie gwiazdki na 10, a "Guardian" dwie na pięć. Clare nie zebrała tak pozytywnych ocen jak inne debiutujące wokalistki z BBC Sound 2011: Anna Calvi i Jessie J.
Może wina leży też po stronie producenta. Odpowiedzialny za jej debiut Fraser T. Smith pracował wcześniej m.in. z Britney Spears i Kylie Minogue. Wydaje się, że za dużo przewidywalnych, tanecznych dźwięków przeniósł na Maguire. Szkoda, bo przecież Fraser wie, jak stworzyć wciągającą, niekoniecznie przebojową aurę. Przecież pracował też z Cee-Lo. Oby udało jej się na drugą płytę ściągnąć do studia takie postaci, jak Rick Rubin i Paul Epworth, którzy przygotowali ostatni album Adele. Trochę więcej odwagi, a Clare z 24. miejsca UK Top 40, jakie zajęła w ostatnim tygodniu, wskoczy do czołówki.
CLARE MAGUIRE | Light After Dark | Universal Music Polska