Grecy z Septic Flesh właśnie wydali znakomitą płytę "The Great Mass". Symfoniczny black metal w wykonaniu Ateńczyków z pewnością zdobędzie dla nich nowych fanów, tym bardziej że grupa rusza wkrótce w trasę po Francji, a później jedzie do Stanów Zjednoczonych. Szwajcarski Samael to zaś od lat uznana firma – krążek "Lux Mundi" potwierdza ich silną pozycję na europejskiej scenie. Jednak na zachodnich rynkach rzadko udaje się przebić zespołom spoza Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Skandynawii i Niemiec. Rzadko na szczęście nie znaczy nigdy, dzięki czemu Polacy od lat mogą być dumni z sukcesów Vadera, Behemotha i Decapitated.
Przed majówką i wakacjami proponujemy krótki przegląd europejskich zespołów metalowych, na które warto zwrócić uwagę. Niektóre są już gwiazdami światowego formatu, inne cały czas czekają na odkrycie.
Albania. Kraj, który raczej nie słynie z ciężkiego grania, ale nie mogłem pominąć pierwszego – alfabetycznie – państwa Europy. I udało się znaleźć zespół warty uwagi. Troja gra całkiem przyzwoite połączenie thrashu i hardcore’u, czasem wzbogaconego o elementy muzyki etnicznej. Na dodatek większość tekstów pochodzący z Prisztiny zespół śpiewa po albańsku, co skutecznie zamyka mu drogę na Zachód. A szkoda.
Belgia. Na zawsze pozostanie ojczyzną Jacques’a Brela, ale w podziemiu belgijskiej sceny można znaleźć kilka istotnych zespołów grindcore’owych. Przede wszystkim Leng Tch’e, brawurowo łączący piekielnie szybki łomot z wpływami stoner rocka, oraz legendę sceny niezależnej, grupę Agathocles – politycznie zaangażowany projekt Jana AG, który sławę zdobył jeszcze w latach 80., grając u boku takich zespołów jak Napalm Death i Extreme Noise Terror.
Francja. Francuzi podbili serca słuchaczy na całym świecie m.in. dzięki pomocy Serge’a Gainsbourga, ale metal znad Sekwany tyle szczęścia nie miał. Wyjątkiem jest grupa Gojira, której lider Joe Duplantier został nawet zaproszony przez Maxa Cavalerę do nagrania pierwszej płyty Cavalera Conspiracy. Oddanych wielbicieli ma również silna francuska scena blackmetalowa: tu warto pamiętać o takich zespołach, jak Deathspell Omega, Alcest czy nieistniejąca już Anorexia Nervosa (w Polsce grali u boku Vadera). Francuzi chętnie łączą black z innymi gatunkami muzycznymi: shoegaze’em, awangardą, industrialem. Często starają się być oryginalni na siłę, ale w tym akurat zakresie wychodzi im to całkiem nieźle.
Grecja. Oczywiście Septic Flesh, ale także ich starsi koledzy po fachu, blackmetalowcy z grupy Rotting Christ. Ich wydana w ubiegłym roku płyta "Aealo", łącząca metal z bałkańskim folklorem, została ciepło przyjęta przez fanów i krytyków, a Grecy podczas trasy promocyjnej zagrali w Polsce kilka koncertów w trzech turach. Jeśli ktoś przegapił, na pewno będzie jeszcze okazja, bo Rotting Christ lubią wracać nad Wisłę. A jeśli ktoś wybiera się na majówkę na południe, to już w sobotę grupa wystąpi w Koszycach.
Hiszpania. Słońce i upały najwyraźniej nie sprzyjają rozwojowi hiszpańskiej sceny metalowej, ale całkiem niedawno dwie grupy z Półwyspu Iberyjskiego podpisały kontrakty z wielkimi wytwórniami. Numetalowcy z formacji Hamlet znaleźli się w szeregach Roadrunner Records, zaś thrashmetalowy Angelus Apatrida wydał nowy album w ramach Century Media.
Holandia. Scena holenderska jest na świecie synonimem jakości: wystarczy wspomnieć o takich zespołach, jak deathmetalowe legendy Asphyx, God Dethroned, Pestilence i Gorefest. Niestety większą popularnością cieszą się grupy grające symfoniczny gotycki metal, koniecznie z paniami na wokalu: Within Temptation (niedawno wydali nowy album "The Unforgiving") oraz Epica.
Portugalia. Ponadlokalną sławę zdobyła właściwie tylko grupa Moonspell, w swojej muzyce łącząca elementy gotyckie, folkowe, blackmetalowe i symfoniczne. To także zespół, który odniósł zaskakujący sukces w ojczystym kraju: ich piosenki docierają na szczyty list przebojów, Moonspell był także pierwszym zespołem metalowym, którego album ("Memorial") zdobył w Portugalii status złotej płyty.
Rosja. Wielki sukces – choć głównie w kraju – odniosła grająca tradycyjny heavy metal grupa Aria. Założona jeszcze w latach 80. jako pierwsza w gatunku zdołała przebić się do świadomości słuchaczy i na dobrą sprawę do tej pory stamtąd nie zniknęła. Rosjanie mają także silną scenę folkmetalową, czerpiącą ze słowiańskiej mitologii. Jeden z czołowych przedstawicieli tego nurtu, Arkona, odwiedzi Polskę w październiku w ramach festiwalu Heidenfest.
Szwajcaria. Helweci muszą być straszliwie wkurzeni na dobrobyt i Alpy, bo mogą się pochwalić kilkoma znakomitymi zespołami. Zanim nadeszły czasy Samaela, kluczową postacią tamtejszej sceny był gitarzysta i wokalista Tom Warrior, założyciel legendarnych zespołów Hellhammer i Celtic Frost, dziś zaś zawiadujący projektem Triptykon. Szwajcarzy mają także udane próby podbijania różnych gatunków ciężkiego grania: od gotyku (Lacrimosa) poprzez sludge/stoner metal (Knut) i industrial (Sybreed) aż po tradycyjny hard rock (Krokus).
Watykan. Trudno powiedzieć, czy którykolwiek z blisko tysiąca mieszkańców Watykanu zajmuje się graniem czy choćby słuchaniem metalu. Wiadomo jednak, że najważniejsi z nich byli wielokrotnie bohaterami metalowych piosenek, a często również okładek płyt nagranych przez ekstremalne grupy. Wątpliwe jednak, by obywatele Watykanu byli z tego zadowoleni.