Twój najnowszy album "From Newport to London: The Greatest Hits Live" – zgodnie z tytułem – zawiera największe hity, ale przygotowałaś również niespodziankę dla fanów. Co to takiego?

Basia Trzetrzelewska: Na płycie są dwie nowe piosenki. Dograliśmy je, żeby trochę urozmaicić to wydawnictwo. Piosenki, które zarejestrowaliśmy podczas koncertu w Łodzi to utwory z przeszłości, a chciałam dać fanom również coś nowego. Wcześniej zaczęłam już pracować nad materiałem na nowy album. Gdy wydawaliśmy album "live" zdążyłam skończyć już dwie nowe piosenki i bardzo chciałam, żeby poszły w świat. Dlatego znalazły się na płycie.

Reklama

Album "live" nagrywałaś podczas koncertu w Łodzi. Poprzedni taki twój krążek był zapisem występu w Nowym Jorku. Inaczej koncertuje się dla polskiej i zagranicznej publiczności?

W tej chwili nie ma różnicy. Jako naród bardzo się otworzyliśmy w ostatnich latach. Bawimy się lepiej na koncertach, kiedyś to wszystko było bardziej sztywne. Teraz, gdy byłam w Łodzi, publiczność bardzo przypominała mi tę, dla której grałam przed laty w Nowym Jorku, na Broadwayu. Gdy na początku występu zapowiedziałam, że będziemy nagrywać ten koncert na moją płytę "live", ludzie się strasznie ucieszyli. Mam wrażenie, że chcieli, żeby to wszystko się udało - pomagali nam przez swój entuzjazm. To był jeden z lepszych koncertów, jaki dotąd zagrałam.

Jedną z dwóch nowych piosenek na tej płycie jest duet z Mietkiem Szcześniakiem. Ty również wystąpiłaś gościnnie na jego najnowszym albumie. Jak wyglądała ta współpraca?

Zaczęło się od tego, że Mietek zaproponował mi duet na album "Signs". Ponieważ mieliśmy zaśpiewać "Save The Best For The Rest", która jest jedną z moich ulubionych piosenek o miłości, od razu spodobał mi się ten pomysł. A ponieważ Mietek zaprosił mnie na swoją płytę, ja postanowiłam zaprosić go na swoją. Razem zaśpiewaliśmy utwór "Wandering". Podczas mojej tegorocznej trasy po Polsce spotkaliśmy się w Warszawie, wynajęliśmy studio na kilka godzin i nagraliśmy wokale. On był idealnym partnerem do tej piosenki. Jestem wielką fanką głosu Mietka.

Melodia piosenki jest dosyć egzotyczna. Skąd czerpałaś inspirację do niej?

Reklama

Zainspirował mnie telewizyjny program o Saharze. To była historia kobiety, która podróżowała przez pustynię i uczyła innych rozpoznawać drogę w piasku tylko patrząc na słońce. Stąd utwór ma bliskowschodni klimat, w który idealnie wpisuje się wokal Mietka. Uwielbiam muzykę z tego regionu. Gdy byłam w Jordanii non stop oglądałam krajową telewizję, bo puszczali w niej dużo ich tradycyjnej muzyki. Bardzo podobają mi się takie melodie.

Wielu polskich artystów zapowiada, że chcą zrobić karierę za granicą. Ty osiągnęłaś coś, co dla wielu pozostanie jedynie marzeniem. Jaki jest klucz do sukcesu?

Przede wszystkim trzeba grać własną muzykę i nie starać się kogoś naśladować. Ludzie, którzy trzymają się swojego stylu i są prawdziwi w swojej twórczości, nie udają innych artystów, mogą wiele osiągnąć. Niestety, żeby zrobić karierę międzynarodową konieczny jest język angielski - to jest esperanto naszych czasów i bez tego jest bardzo ciężko zaistnieć.



Ale ty na koncertach starasz się od lat przemycać elementy języka polskiego.

Jeszcze od czasów, gdy występowałam z zespołem Matt Bianco. Zawsze staram się zaśpiewać cokolwiek po polsku, nawet pół minuty to dla mnie powód do radości. Na koncertach podkreślam również, że jestem z Polski, bo już przypisywano mi najróżniejsze narodowości. Ludzie często myślą, że jestem z Ameryki Południowej, bo śpiewam sambę Brazylijską.

Często bywasz w Polsce. Czy te wizyty w kraju to dla ciebie odpoczynek?

Za każdym razem jak przyjeżdżam, żeby odpocząć, to mówię: "żadnych odwiedzin!" I to jest kompletnie niemożliwe, bo wtedy ludzie przychodzą do mnie. Zresztą jak ktoś mnie zaprosi, to ciężko odmówić. Mam mnóstwo znajomych i rodziny w Jaworznie i Warszawie. Wracam do domu, żeby naładować baterie.

Czyli twój dom jest wciąż w Polsce?

Ludzie często są zaskoczeni, ze ja uważam Polskę za dom, mimo że dłużej żyję w Anglii. Tego się nie da wykorzenić, to jest w moje krwi. Ale przyznaję, że bardzo lubię mieszkać w Anglii - to bezproblemowy kraj.

Nad czym teraz pracujesz i kiedy można się spodziewać twojego kolejnego, tym razem już studyjnego albumu?

B.T.: - Zaczęliśmy z Dannym pracować już nad nowymi piosenkami. Chcemy jeszcze w tym roku dokończyć nagranie nowej płyty, tak żeby za rok była już gotowa. Jestem pełna entuzjazmu do pisania nowych piosenek. Za każdym razem sprawia mi to coraz więcej przyjemności. To chyba wiąże się z wiekiem, doświadczeniem i mniejszym strachem. Bo na początku człowiek bardzo się boi obnażania własnych emocji i przemyśleń. Jednak teraz mniej się tym przejmuję i coraz chętniej dzielę się z ludźmi tym, co myślę i czuję. Nie mogę się doczekać, kiedy napiszę nową płytę.