Na nowym albumie Springsteena niewiele zostało z wisielczego nastroju towarzyszącego ostatnim autorskim płytom Bruce’a, czyli "The Rising" i "Devils & Dust". Pozytywna energia "Magic" bierze się zapewne z tego, że muzyk porzucił wreszcie ponure rozważania o ciemnych sprawkach polityków i otrząsnął się z traumy 11 września, by zauważyć, że wbrew wszystkiemu życie toczy się dalej. Jak przed laty zachłysnął się codziennością, i to we wszystkich jej wymiarach - od dziewcząt w letnich sukienkach paradujących nadmorskim bulwarem ("Girls In Their Summer Clothes") po śmierć przyjaciela ("Terry’s Song").

Albumem Springsteena natomiast srogo zawiodą się wszyscy, którzy oczekiwali kontynuacji bluegrassowych ekscesów z "We Shall Overcome". Różnorodna tematyka tekstów narzuciła muzyce odpowiednio bogatą formę. Springsteen wrócił do surowego, zgrzytliwego brzmienia gitary elektrycznej, wspartej potęgą brzmienia E Street Band, zespołu który z przerwami towarzyszy mu od początku kariery. No i wiadomość dla wszystkich fanów najważniejsza - z magią mamy tu do czynienia nie tylko w tytule płyty. Przede wszystkim w muzyce.

Nie wierzę politykom

Raz na jakiś czas amerykaski Kongres przyjmuje rezolucję honorującą artystów zasłużonych dla kraju. Głosowanie to właściwie formalność, o ludzi sztuki trzeba przecież dbać. Kiedy więc jesienią 2005 roku dwaj demokratyczni senatorowie ze stanu New Jersey postanowili uczcić 30. rocznicę wydania albumu Born To Run, nie spodziewali się, że trafią na tak zdecydowany opór ze strony republikanów. Wkład muzyka w amerykańską kulturę został zakwestionowany, rezolucja odrzucona - cóż, Springsteena albo się kocha, albo nienawidzi.

Surowy komentator amerykańskiej rzeczywistości i zarazem żarliwy patriota był zawsze łakomym kąskiem dla polityków. Niewiele zresztą brakowało, a stanąłby w gardle Ronaldowi Reaganowi, kiedy ten w 1984 roku ubiegał się o reelekcję. Doradcy Reagana wykorzystali bowiem w kampanii prezydenckiej utwór Born In The U.S.A., ale zapomnieli zapytać muzyka o zgodę. Wściekły Springsteen zmusił komitet republikanów do zmiany hymnu wyborczego, a na koncertach złośliwie dedykował prezydentowi piosenki opisujące ciemne strony życia w Ameryce pod rządami republikanów.
Drugi raz podpadł im w 2004 roku, kiedy nie tylko pozwolił Johnowi Kerry’emu wykorzystać swój utwór (No Surrender) w kampanii, ale również wspierał kandydata demokratów dobrym słowem i koncertami na wiecach.

Prorok punka, apostoł folku
Na szczęście Boss nie potrzebuje pisemnego potwierdzenia swoich zasług. Najlepsze świadectwo wystawiają mu artyści, których inspiruje już trzecią dekadę. Klonów Szefa, a więc wrażliwych twardzieli z gitarą na ramieniu można znaleźć w USA na pęczki. Ale wpływy autora Born To Run sięgają dużo dalej... Kiedy w połowie lat 70. w Ameryce raczkował ruch punkrockowy, Springsteen nie tylko został zaakceptowany, ale obwołany jednym z patronów punkowej rewolty. Joey Ramone poprosił go nawet o napisanie utworu i to z myślą o The Ramones powstała kompozycja Hungry Heart. W ostatniej chwili menedżer gitarzysty namówił go, by zachował piosenkę dla siebie.

Więcej szczęścia miała pierwsza dama amerykańskiego punka Patti Smith, z którą Boss napisał wspólnie utwór Because The Night. Z kolei wydanym w 1982 roku albumem Nebraska artysta z jednej strony nawiązał do surowości punka, z drugiej wybiegł w przyszłość, stając się bohaterem popularnego do dziś nurtu lo-fi, którego wyznawcy głoszą, że im mniej, tym lepiej.

Nebraską zachwycano się również po drugiej stronie Atlantyku, Irlandczycy z U2 twierdzą, że była dla nich główną inspiracją przy nagrywaniu The Joshua Tree. Czy można sobie wyobrazić lepszą rekomendację?

W drugiej połowie lat 80. na amerykańskich listach przebojów królował pop metal, muzyka równie kiczowata, jak porywająca. Jednym ze szczytowych osiągnięć gatunku jest wydany w 1988 roku krążek New Jersey i nie trzeba szczególnie wprawnego ucha, by usłyszeć, że to wariacja na temat twórczości Springsteena, ze szczególnym wskazaniem na Born In The U.S.A.. Może trochę uproszczona, mocno posłodzona i bez trudnych, politycznych tekstów, ale w końcu twórczość Bon Jovi adresowana była głównie do nastoletnich dziewcząt.

Sumienie Ameryki
Później nadeszły lata chude, ale gdy był najbardziej potrzebny, wrócił w świetnej formie. Wydana w 2002 roku płyta The Rising to jedna z pierwszych artystycznych reakcji na ataki terrorystyczne z 11 września 2001 i zarazem wielki sukces Bruce’a. Przypieczętował go album We Shall Overcome zawierający zaangażowane pieśni w tradycyjnych aranżacjach. Dzięki niemu Boss stał się bohaterem przeżywającego drugą młodość nurtu americana. Nadzwyczajna zdolność do wyrażania w poetycki sposób problemów zwykłych ludzi sprawiła, że Bruce’a Springsteena nikt nie traktuje w jego ojczyźnie wyłącznie jako piosenkarza czy kompozytora. Jest bardem, sumieniem narodu, głosem amerykańskiej ulicy. Tak donośnym, że słuchanym nawet w Białym Domu, niezależnie od tego, kto akurat tam mieszka.


Bruce Springsteen
Magic

Złota szóstka Bossa
Born To Run (1975)
Manifest eklektycznego stylu Bossa: Chciałem, żeby to brzmiało jak Roy Orbison śpiewający Boba Dylana, z brzmieniem Spectora [chodzi o słynną Ścianę Dźwięku - przyp. red.].

Nebraska (1982)

Springsteen sauté. Tylko gitara, harmonijka ustna i śpiew. Za tę nagraną w kuchni płytę znienawidzili go właściciele drogich studiów nagraniowych. Wszyscy inni pokochali.

Born In The U.S.A. (1984)
Mocne, hardrockowe brzmienie i przebój na przeboju. Największy sukces komercyjny Springsteena - 15 milionów płyt sprzedano w samych tylko Stanach!

Tunnel Of Love (1987)
Nieznane wcześniej oblicze artysty. Gorzkie piosenki o trudnej miłości nie spodobały się tym, którzy czekali na kontynuację Born In The U.S.A.. Ich strata.

The Ghost Of Tom Joad (1995)
Powrót do wyśmienitej formy. Mroczna, lepiej wyprodukowana i nieco ambitniejsza kontynuacja Nebraski. Niestety, doceniona raczej przez krytyków niż fanów.

We Shall Overcome: The Seeger Sessions (2006)
Ujmujące pozytywną energią wersje klasycznych utworów Pete’a Seegera, legendy amerykańskiej muzyki folk. Kiedy gigant staje na ramionach giganta, musi sięgać daleko.








































Reklama