"Muzyka z Jarocina" to jedna z najciekawszych i najambitniejszych serii płytowych w polskiej fonografii. Właśnie ukazał się jej drugi odcinek, "Martwy kabaret" zespołu Made In Poland.

Ukazuje się z poślizgiem, ale edycji krakowskiemu zespołowi może pozazdrościć każdy muzyk na świecie. Album zaopatrzono w 140-stronicową (!) książeczkę, która odtwarza historię grupy, prezentuje archiwalne zdjęcia i wycinki prasowe oraz ekskluzywne wypowiedzi muzyków oraz ich przyjaciół. Imponujące dzieło szczerej pasji. To ona stanowi o niezwykłości i sile serii "Muzyka z Jarocina". Trudno się dziwić, że pierwszy nakład "Martwego kabaretu" na podstawie samych zamówień ze sklepów wyczerpał się na tydzień przed premierą. Podobnie było z pierwszym albumem cyklu "Na wszystkich frontach świata" Siekiery.

Reklama

"Chciałem kupić te wszystkie płyty w sklepie. Ale skoro ich nie ma, stwarzam je" - pisze na stronie zjarocina.com Robert Jarosz. To on i Sławek Pakos, szef wytwórni W Moich Oczach, są inicjatorami "Muzyki z Jarocina". Program jest prosty. Chodzi o wydanie muzyki, która była grana i owacyjnie przyjmowana w złotym okresie rockowego festiwalu w Jarocinie. "Jak to się stało, że z tego gigantycznego ruchu muzycznego zostało w polskiej kulturze tak niewiele?" - pytają inicjatorzy serii. Ich odpowiedzią jest edycja kolejnych albumów bohaterów Jarocina, którzy w swoich czasach, tak ze względu na państwową cenzurę, jak i warunki panujące na rynku nie mogli wydać płyt. Dotarcie do nagrań z prób, koncertów, sesji radiowych to żmudna praca. Przygotowanie dwóch pierwszych albumów zajęło 3 lata. Przed nami premiera boksu z 200-stronicowym albumem i muzyką 88 wykonawców "Jarocin 1980 - 1985: Nasza krew". Na wydanie czekają m.in. nagrania Bakszysza, Izraela, Mikorfonów Kanionów oraz Squier.

A czego można spodziewać się po "Martwym kabarecie"? Obok zespołów Variete, Madame i Ivo Partizan, Made In Poland byli najważniejszymi reprezentantami "zimnej fali" polskiego rocka lat 80. Termin przeniesiony ze sceny brytyjskiej podpowiada inspiracje dokonaniami takich artystów jak Joy Division i The Cure. Ta postpunkowa formuła przeniesiona w realia Polski doby stanu wojennego nabrała całkiem nowego kontekstu. Można się o tym przekonać, słuchając zebranych na "Martwym kabarecie" koncertowych nagrań pochodzących z najlepszego okresu Made In Poland, w tym występów z Jarocina w latach 1984 i 85. Ascetyczna muzyka zdominowana przez nerwową motorykę sekcji rytmicznej, utrzymana w ciemnej tonacji i puentowana ponurym, jednostajnym wokalem równocześnie hipnotyzuje i niepokoi. Metaforyczne figury z tekstów wypadają niczym utrzymany w kafkowskim duchu komentarz wobec realiów najbliższego otoczenia. Całość brzmi niczym akompaniament upiornego tańca ze złego snu. Dziś, gdy w modzie są nowe zespoły nawiązujące do Joy Division, takie jak Interpol czy The Editors, archiwalne nagrania Made In Poland znów sprawiają wrażenie całkiem aktualnych, a zawarta w nich pasja jest ponadczasowa.

Reklama

"Martwy kabaret"

Made In Poland,
W Moich Oczach