Już dawno w Polsce przestała obowiązywać zasada, że jak rozrywka to wcale nie musi być na najwyższym poziomie. Polskie miasta, stadiony i hale powoli stają się jednym z jego europejskich centrów. A to zobowiązanie, bo trzeba dowieźć odpowiedni level jakości.

Reklama

Taki mogą zapewnić tylko gwiazdy z najwyższej półki. Pink nikomu specjalnie przedstawiać nie trzeba – podrywa swą ekspresją od lat, a z roku na rok tylko dokłada przebojów, które może zaśpiewać na koncercie, który już teraz staje się czymś w rodzaju „The Best of”.

Kim jest Pink, kiedy pojawia się na scenie? Kim była, kiedy – jak to ma w zwyczaju – sfrunęła z przestworzy i stanęła na scenie PGE Narodowego? Oczywiście gwiazdą, na którą czekano, i którą się kocha. Aplauz, pisk i śpiewane wszystkie teksty – tak wita się bohaterów popkultury, tych, którzy nie tylko dowieźli nam przebój lub dwa, ale stali się ikonami, punktami odniesienia.

Skróć dystans

Pink jednocześnie – w przeciwieństwie do występującej tu nie tak dawno Beyonce – od razu skróciła dystans. Oczywiście była między nią a fanami nić szacunku, ale z drugiej strony swoboda, naturalność w rozmowie z odbiorcami zachwycała. To podpisała się na kartce, a jej podpis z tego wieczoru ma stanowić wzór do tatuażu, to złożyła autograf na różowej torebce, to wzięła koło do pływania od fana (tak, takie dmuchane kółko, jakie się nosi nad wodę) i bez najmniejszej spinki siadła sobie na nim na scenie. Ale o jej swobodzie może też świadczyć sytuacja, kiedy złamała obcas w bucie. Sposób, w jaki rozładowała niezwykle krępującą sytuację imponował.

Rozrywki nie ma bez dobrej muzyki. Sama Pink ma głos, jak dzwon. Swoją drogą mam takie przemyślenie, że do talent show przychodzą ludzie, którzy wiją się nad sceną na szarfie, albo potrafią robić ewolucje taneczne na linach w powietrzu. Pink takie konkursy wygrałaby w przedbiegach, bo nie dość, że wykonuje je po gwiazdorsku, na poziomie mistrzowskim, to jeszcze cały czas śpiewa. W zasadzie mogłaby wygrać dwa talent show w jednym. A kto był, lotu nad stadionem podczas „So What” nie zapomni nigdy.

Pewności i swady mogłoby nie być, gdyby nie fakt, że za plecami byli zawodowcy: muzycy i tancerze. Zespół zapewniał ogień, a tancerze wciągali do zabawy.

Reklama

Pakt z diabłem

Mieliśmy niespodzianki, jakimi były covery Sade i Boba Dylana. Najważniejsze jednak, że ci, którzy na poprzednim koncercie Pink nie byli zbierali szczękę, patrząc na to jakie niespodzianki show zawiera. A trzeba przyznać, że pirotechnika np. podczas „Just Like Fire” dodawała efektu.

Jak Pink wytrzymała prawie dwie godziny w morderczym upale pod zamkniętym(!) dachem PGE Narodowym. Na pewno ma pakt z szatanem, który kazał jej wykrzykiwać treści o równości, akceptacji ciała, wyświetlać filmy o Black Lives Matter i pokazujących hipokryzję polityków. Z diabłem, który się nazywa Pink chciałoby się iść na drinka, ale jak człowiek pomyśli, że pewnie trzeba by tam wjechać na linie…

Pink, PGE Narodowy, Warszawa, 16 lipca 2023

Tak było:

  • Get the Party Started
  • Raide Your Glass
  • Who Knew
  • Just Likea Pill
  • Try
  • What about us
  • Turbulence
  • Make you Feel My Love
  • Just Give Me a Reason
  • Fuckin’ Perfect
  • Just Like Fire
  • Please don’t Leave Me
  • Kids in Liove
  • When I Get There
  • I Am Here
  • Irrelevant
  • No Ordinary Love
  • Runaway
  • TRUSTFALL
  • Blow me
  • Never Gonna Not Dance Again
  • Last Call
  • So What