Pojawiliście się w finałowym odcinku "Must Be The Music 3". Jak to jest być po drugiej stronie?
Piotr: Był ogromny stres. Z chłopakami przed chwilą rozmawialiśmy, że ten stres mieliśmy większy niż podczas naszego występu finałowego. Teraz żołądek mieliśmy w gardle. Trzymaliśmy kciuki za zespół Lemon, któremu się udało. Miejmy nadzieję, że ich muzyka również znajdzie miejsce w rozgłośniach radiowych, że społeczeństwo też taką ambitną muzykę przyjmie. Igor ma genialny głos, zamykasz oczy i po prostu się rozpływasz.
Jak wygląda wasze życie po wygranej w "Must Be The Music"?
Mirosław: Na pewno gramy więcej koncertów, festiwali, pojawiamy się częściej w telewizji, ale zostaliśmy prywatnie sobą.
Piotr: Cały czas robimy to, co sobie założyliśmy. Zawsze własny pomysł, własne utwory i szukanie luki na polskiej scenie muzycznej. Niektórzy określają naszą muzykę jako weselną, zapraszamy ich na cały koncert, myślę, że wtedy zmienią zdanie.
Ile czasu jesteście zespołem?
Piotr: W tym roku przypada 10-lecie. Jak na zespół nieistniejący w mediach przed programem graliśmy sporo koncertów, bo około 50 rocznie, teraz dobijamy do 100. Robiliśmy cały czas swoje. Graliśmy sporo, ale program „Must Be The Music” pokazał siłę telewizji, o której nie wiedzieliśmy. Poza tym to jest jedyny program w tym kraju, który pozwala młodym artystom grać własną muzykę. Gdybyśmy mieli grać covery po raz setny, to po pierwsze nam by się to nie podobało, a po drugie myślę, że społeczeństwu też się nudzi odgrzewanie starych numerów. Potem jest pytanie, co dalej? I nie wszystkim się udaje.
Wam się udało.
Mirosław: Pokazaliśmy, że można złamać stereotyp, że zespół, który wygrał telewizyjny program, może iść w górę i czerpać z tej wygranej same pozytywne rzeczy, które pomogą w dalszym rozwoju kariery. Do tej pory było tak, że wykonawcy, którzy wygrywali, ginęli w tym całym gąszczu.
Piotr: Zespół, który wygrywa taki program powinien promować dalej muzykę, a nie iść w stronę celebrycką. Nie gotujemy, tylko gramy. To jest nasz główny przekaz.
Popularność pojawiła się z dnia na dzień. Jak sobie z nią radzicie?
Piotr: To nie jest tak, że jak daliśmy 100 koncertów, byliśmy w telewizji, to teraz nie możemy spokojnie wejść do sklepu. Kuba ma oczywiście najwięcej fanek.
Mirosław: Ta popularność nie jest uciążliwa. Słyszymy pozytywne komentarze na temat naszej twórczości. Nie zdradzamy za dużo faktów z naszego życia prywatnego, bo uważam, że to nie jest istotne. Jedyne co ludzie powinni na nasz temat wiedzieć, to muzyka, koncerty. To się liczy.
Co zrobiliście z wygraną w wysokości 100 tys. zł?
Piotr: Mamy własne studio nagrań i część funduszy poszła na studio, a resztą się podzieliliśmy. Każdy zainwestował te pieniądze w instrumenty.
Jakie macie teraz plany?
Piotr: Koncerty, koncerty, koncerty. Pomiędzy koncertami nagrywamy płytę. Od czerwca zamykamy się w studiu i w listopadzie będzie premiera trzeciej płyty.
Będzie podobna do poprzednich?
Piotr: Na pewno teraz nie zagramy popu. Dalej chcemy trzymać się ukraińskiego klimatu. Materiał mamy zrobiony. Mamy zamknięte 12 utworów na tę płytę, są one zróżnicowane. Dwa dni temu byliśmy w Zakopanem i usłyszeliśmy kapelę góralską na bardzo wysokim poziomie. Stwierdziliśmy, że wykorzystanie tego to dobry pomysł na urozmaicenie płyty.
A kiedy zamierzacie odpoczywać?
Piotr: Odpoczynek był w zimę. Teraz jest czas na pracę i jeździmy po całej Polsce.
Fanki za wami jeżdżą?
Piotr: Jeżeli jeżdżą, to nie takie natrętne. Pozwalają nam wyjść z busa.
Kuba: Gdy widzimy podczas koncertów te same twarze po raz dziesiąty, piętnasty to to jest bardzo miłe uczucie.
A tak na serio. Macie swoje partnerki?
Mirosław: O takich sprawach wolelibyśmy nie mówić, bo chcemy żeby ludzie interesowali się naszą muzyką, a nie życiem prywatnym.
Mówicie tak, bo nie chcecie stracić fanek
Kuba: Jest to jakiś element prawdy. Jeżeli to jest argument, to niech tak zostanie.