Ukraina Eurowizję organizuje po raz drugi. W 2005 roku kraj był świeżo po pomarańczowej rewolucji, teraz od tzw. rewolucji godności minęły już wprawdzie ponad trzy lata, ale na wschodzie kraju wciąż trwa konflikt zbrojny. To jednak tylko część problemów, które Kijów napotkał po drodze do europejskiego święta muzyki popularnej.
Jedną z najbardziej nagłaśnianych kontrowersji dotyczących konkursu był fakt nie dopuszczenia do udziału w nim przedstawicielki Rosji Julii Samojłowej. Według ukraińskiego prawa w 2015 roku nielegalnie wkroczyła ona na teren zaanektowanego przez Rosję Krymu, przez co decyzją ukraińskiej Służby Bezpieczeństwa nie może zostać wpuszczona do Ukrainy. O sprawie dyskutuje się do dziś.
W grę w tej sytuacji wchodziły przede wszystkim dwa rozwiązania: zmiana kandydatki lub występ na terenie Rosji transmitowany przez satelitę. Rosja nie zgodziła się jednak na żadną z opcji, w związku z czym kraj w ogóle nie bierze udziału w konkursie, a rosyjska telewizja nie będzie transmitować wydarzenia. W międzyczasie pojawiła się też plotka, że ukraińska scena nie jest dostosowana do osób niepełnosprawnych – Samojłowa od dzieciństwa porusza się na wózku inwalidzkim. Organizatorzy stanowczo zapewnili, że pod względem technicznym występ osoby na wózku byłby możliwy.
Rosyjska prowokacja?
Wołodymyr Ostapczuk, jeden z trzech prowadzących tegoroczną Eurowizję, stwierdził, że jest mu przykro, że rosyjscy fani nie będą mogli kibicować swojej reprezentantce. – Ale całkowicie zgadzam się z decyzją Europejskiej Unii Nadawców – powiedział na spotkaniu z dziennikarzami. – Daliśmy im wiele możliwości – dodał.
Rosjanie zajmują piąte miejsce pod względem zakupu biletów na wydarzenia związane z Eurowizją na Ukrainie. Będą też mieli możliwość obejrzenia transmisji z konkursu w internecie.
- Wybór takiej kandydatki to była sztuczka propagandowa – stwierdził Aleksiej Reżnikow, zastępca burmistrza Kijowa. - Przypomnę, że w 2009 roku, kiedy Eurowizja miała odbyć się w Moskwie, swój występ odwołać musiał reprezentant Gruzji, ponieważ jego piosenka dotyczyła rosyjskiej agresji na Gruzję – dodał.
Celowe działanie Rosji sugeruje również piosenkarka Rusłana, zwyciężczyni Eurowizji z 2004 roku, która podczas tegorocznej imprezy zaprezentuje nową piosenkę. – Spotykamy się dla święta muzyki. Nie ma tu miejsca na więcej prowokacji – mówi, dodając, że według niej strona rosyjska nie dąży do podjęcia dialogu z Ukrainą.
Fake newsów ciąg dalszy
Nie był to jedyny problem Ukrainy z fałszywymi informacjami w mediach. O wielki ból głowy organizatorów przyprawił artykuł brytyjskiego dziennika The Sun, który na liście 10 stolic, do których nie powinno się jeździć, umieścił Kijów, ilustrując tekst zdjęciem zbombardowanego lotniska w Donbasie. Po interwencji Ukrainy artykuł został usunięty, ale wiele osób wciąż obawiało się przyjazdu do Kijowa.
- To dla nas bardzo ważne, żeby pokazać światu, że Ukraina jest spokojnym krajem i że jesteśmy w stanie zorganizować tak wielkie wydarzenie nawet w czasie wojny hybrydowej – podkreślił Reżnikow.
Miasta będzie pilnować około 10 tysięcy funkcjonariuszy policji – niektórzy w uproszczonym stroju zamiast munduru – a dodatkowo na gości skierowane będą liczne kamery. Co więcej, wszystkie kamery przemysłowe na prywatnych obiektach zostaną podłączone do miejskich służb bezpieczeństwa, żeby ułatwić im śledzenie ewentualnych incydentów. Uczestników imprezy będą też między innymi chronić betonowe zapory, które mają uniemożliwić atak z użyciem samochodu ciężarowego.
To jednak standardowe dziś zabezpieczenia dla tak dużej imprezy. Wojna na wschodzie nie ma praktycznego przełożenia na życie mieszkańców Kijowa.
Mogą oni na spokojnie obserwować chociażby ostatnią kontrowersję związaną z Eurowizją. Na cześć konkursu betonowy „Łuk przyjaźni narodów” – przypominający szarą tęczę pomnik z czasów sowieckich – zaczęto malować na kolory prawdziwej tęczy. Środowiska konserwatywne zaczęły jednak protestować przeciwko akcji, uznając, że będzie to jednoznaczny symbol „propagandy LGBT”, jak stwierdził dziennikarz Rusłan Kucharczuk. Organizatorzy ugięli się i przestali nakładać kolor na pomnik, pozostawiając blisko jego szczytu szarą przerwę.