O WSPÓŁPRACY Z ANDYM WARDEM
Bardzo liczę, że wrócimy wszyscy do normalnego życia, wrócą koncerty i będzie można podróżować, bo mi bardzo zależy na spotkaniu z Andym [śmiech]. Żebyśmy mogli się spotkać twarzą w twarz, a nie tylko internetowo. Faktycznie, zaraz po premierze „We are done” miałam ogromne nadzieje, że to będzie już rok, gdzie wszystko będzie normalne. Teraz już trochę bardziej sceptycznie do tego podchodzę, natomiast staram się cały czas nie tracić ducha i nie tracić wiary. […] Jak zaczęłam współpracę z Andym, to był dla mnie taki moment, że bardzo już chciałam zacząć pracę nad nową płytą Poli Rise. Byłam wtedy w totalnym potrzasku, bo nie byłam w stanie podjąć decyzji, w którym chcę iść kierunku. Miałam mnóstwo inspiracji, mnóstwo pomysłów na to, tylko żaden nie wydawał mi się właściwy. I wtedy, trochę jak z nieba, spadł mi Andy. Zaczął mi tłumaczyć, że czemu ja właściwie muszę od razu zacząć się określać czy chcę być elektroniczna, akustyczna czy jakakolwiek. Zróbmy coś zupełnie się nad tym nie zastanawiając i nie stawiając sobie żadnych granic. Okazało się, że dla mnie to było kluczowe, bo teraz już jestem na etapie pisania swojej drugiej, solowej płyty i to mi na maksa pomogło. Nagle się okazało, że ja nie muszę się zamykać w elektronice czy w muzyce akustycznej, rockowej czy jakiejkolwiek innej, tylko mogę to wszystko, co jest we mnie połączyć w jedno i naprawdę dzieje się magia [śmiech].
O PREMIERZE UTWORU „DON’T YOU LOVE ME”
Mogę już powiedzieć, że 12 marca będzie premiera kolejnego utworu „Don’t you love me”. Każdy kolejny utwór, który powstaje z Andym, mnie szokuje. Cały czas myślę, że już lepiej się nie da i się okazuje, że każdy kolejny jest lepszy [śmiech] i strasznie się tym jaram. […] Tak, lata 80. jako kierunek jak najbardziej. To jest taki utwór pełen niepewności. Myślę, że może się spodobam moim fanom z płyty „Anywhere But Here”. Myślę, że to jest powrót trochę do tych emocji. O relacjach, takich trudnych relacjach. O tym, co się przechodzi w związku: jakie są wzloty i upadki, bo wiadomo, że w każdej relacji takie momenty są i chodzi tu o to, żeby siebie wyciągać nawzajem.
O MIĘDZYNARODOWYM ODBIORZE UTWORU „HIGHER”
Po pierwszym utworze „Higher” mieliśmy ogromny odzew ze świata. Jakieś agencje, managementy się odzywały, że chcieliby z nami pracować. I to nie była tylko Polska czy Australia, tylko: Wielka Brytania, Niemcy czy np. Kanada. Wiem, że tam w Kanadzie na jakieś listy utworów się ten utwór dostał. I naprawdę, więcej się chyba zadziało za granicą niż w Polsce, jeśli chodzi o „Higher”. Później skupiliśmy się na Polsce i Australii, bo nie da rady zrobić wszystkiego. Ja też miałam pełną świadomość, że tę samą robotę, którą robimy tutaj, trzeba by zrobić na każdym oddzielnym rynku. Natomiast teraz przez serwisy streamingowe i to, że te utwory znajdują się na playlistach na całym świecie, to generuje też przyrost tych fanów – dostaję wiadomości od totalnie dziwnych ludzi z dziwnych stron, w których nigdy nie byłam [śmiech]. I to jest super. Ostatnio dwa winyle poleciały: jeden do Korei, drugi do Stanów, także super.