Dzięki takim muzykom jak Rafael Cortés flamenco jest od lat najbardziej znaną muzyką etniczną na świecie.

Cortés, który jest uznawany za największego obok Paco de Lucii wirtuoza gitary, słynie z wierności tradycji, a flamenco jest dla niego kwintesencją wirtuozerii, pasji i emocji. Pierwszy instrument Rafael dostał w wieku zaledwie trzech lat. Rok później u boku swojego ojca zadebiutował na festiwalu muzycznym w Granadzie. Gdy skończył 14 lat, jego nauczyciel uznał, że Rafael umie już wszystko. "Alcaicería" jest piątym albumem w dyskografii Cortesa i pierwszym, który muzyk wydał w Polsce. Płyta ukazała się nakładem oficyny prowadzonej przez przyjaciela Cortesa i gwiazdę polskiego flamenco, Michała Czachowskiego.

Bulerias, tangos i tientos, które znalazły się na "Alcaiceríi", uderzają surowością i niebywałą ekspresją. Minimalistyczne w formie kompozycje na gitarę, głos i instrumenty perkusyjne brzmią jak symfonie żywiołów. Cortés niczym demiurg w hipnotycznym transie zachwyca muzyką, której bez reszty ofiaruje swoją niespokojną duszę i gorącą, cygańską krew. Ograniczenia skal i ramy pięciolinii dla Rafaela nie mają większego znaczenia.



Orientalna technika kreowania muzyki nie za pomocą nut, ale dzięki wyszukiwaniu wartości między dźwiękami, ponad nimi lub poniżej nich, dla Cortésa również nie jest tajemnicą. Dlatego muzyka na "Alcaiceríi" jest tak plastyczna i tak mocno pobudza wyobraźnię. Ból, pasja, miłość, zachwyt, krzyk, rozpacz, wściekłość - nie ma tu letnich emocji. Aż trudno uwierzyć, że Cortés wydobywa taką kanonadę dźwięków ze zwykłej sześciostrunowej gitary.

Rafael Cortés, "Acaicería" (CM Records)