Wychowanie

Wychowałam się w Niemczech, chociaż mój tata jest Nigeryjczykiem. W latach 70. przyjechał do Europy na studia i dorabiał jako didżej. Mieliśmy więc w domu ogromną kolekcję płyt. Uwielbiałam się bawić winylami i oglądać kolorowe okładki. Moja mama, cyganka o polskich korzeniach, też ma muzykę we krwi. Pamiętam, jak puszczała mi Milly Jackson. Potem nie było już tak radośnie. Kiedy skończyłam pięć lat, zaczęła brać heroinę i przerzuciła się na rocka. Jednak okres ciężkich brzmień szybko się skończył, bo musiałam wyprowadzić się do taty, a on zdecydowanie bardziej wolał Jimiego Hendriksa. Zapisał mnie też na lekcje muzyki. Zaczęłam od skrzypiec, ale nigdy nie zostałam wirtuozką. Po dwóch latach miałam dosyć rzępolenia, a rodzice i sąsiedzi jeszcze bardziej. Przerzuciłam się na pianino, próbowałam też grać na flecie, ale muzyka bez śpiewania zupełnie mi nie pasowała. W końcu ktoś podarował mi gitarę, a ta nie znudziła mi się do dzisiaj.

Muzyka

Ostatnio coraz mniej słucham, bo ciągle gdzieś podróżuję. W środku drogi permanentnie wyładowuje mi się iPod, a ja nie mam czasu go naładować. Kiedy już działa, jestem wierna starym brzmieniom z lat 60. i 70. Współcześni wykonawcy zbyt dużo kopiują. Jak można zachwycać się utworem, który składa się prawie z samych sampli? Lubię jamajskie klimaty Boba Marleya i Jimmiego Cliffa, album "Live" Donny Hathaway to mój budzik. Daje energię na cały dzień. W mojej płytotece jest też sporo nigeryjskich albumów z reagge, afro-beatem i fuji (muzyka z lat 70. wykonywana głównie przez muzułmanów przed ramadanem, jej nazwa została zapożyczona z japońskiej reklamy aparatu - przyp. red.). Mam jeszcze jedną słabość - biegnę do sklepu po każdy nowy krążek Coldplay. Wprawiają mnie w dobry nastrój, podoba mi się ich alternatywne brzmienie. Poza tym mój menadżer chodził do szkoły z ich wokalistą - Chrisem Martinem.

Podróże

W grudniu zeszłego roku pojechałam nakręcić klip do Nigerii. Ostatni raz byłam tam kilkanaście lat temu z tatą, ale tym razem to ja stałam się przewodniczką ojca po kraju przodków. Na co dzień ciągle podróżuję pomiędzy Paryżem i Nowym Jorkiem. Tam znajomi powtarzają, że straszna ze mnie bałaganiara. Dopiero w Afryce okazało się, że wszystko ze mną w porządku. W Nigerii ludzie są potwornie chaotyczni, a ja doskonale wpasowałam się w ten styl. Wreszcie nie musiałam nikogo zapewniać, że spotkamy się na przykład o trzeciej, żeby i tak pojawić się później. Nie potrzebowałam zegarka. Umawiałam się po prostu na popołudnie, a ponieważ wszyscy mają tam podobne poczucie czasu, i tak udawało nam się spotkać.

Kino

Trzeci co do wielkości (po Bollywood i Hollywood) przemysł kinowy istnieje w Nigerii. Nazywa się Nollywood. To niskobudżetowe, kręcone w błyskawicznym tempie filmy, pełne magii i duchów. Aktorzy sugestywnością przewyższają kolegów po fachu z brazylijskich telenowel. Oglądam to czasem, bo lubię się oderwać od zachodniej estetyki. Kino kojarzy mi się z dzieciństwem. Na rysunkowe filmy chodziłam z mamą. Teraz zazwyczaj towarzyszy mi przyjaciółka. Latem w Paryżu ciemna klimatyzowana sala kinowa to jedyne miejsce, gdzie da się przetrwać upał.

Macierzyństwo

Muzyka była dla mnie rodzajem terapii. Jednak półtora roku temu urodziłam synka i wszystko nabrało nowych perspektyw. Przestałam przejmować się drobnymi sprawami, nauczyłam się cierpliwości, a w muzycznym świecie to ważna cecha. Mój ojciec zawsze powtarzał, że Rzymu nie zbudowano w jeden dzień, ale mi się wydawało, że za sprawą jakiś superszybkich maszyn, właśnie tak się stało. Kiedy zostałam mamą, zrozumiałam, że nie muszę nigdzie pędzić ani wydać płyty za wszelką cenę. Wiedziałam, że i tak nikt nie odbierze mi moich piosenek. I kiedy przestałam się spinać, wreszcie nagrałam album.

Moda

Moja przyjaciółka, projektantka Bisrat Negassi, pięć lat temu poprosiła mnie, żebym przyjechała do Francji i zagrała na jej pokazie. Zgodziłam się i już tam zostałam. Kiedy chodziłam w ubraniach Bisrat, ludzie ciągle się pytali, gdzie je kupuję. Teraz stała się rozpoznawalna i otwiera butik. Jestem uzależniona od nowych toreb, butów i czapek. Zakupy relaksują. Jedni chodzą na masaż, ja wolę wycieczkę po sklepach.