Michael Bublé dorósł. Na jego nowej płycie znalazły się m.in. nowe wersje "Wonderful Tonight" Erica Claptona, "Me and Mrs. Jones" Billy’ego Paula, "Always on My Mind" Brendy Lee oraz "I’m Your Man" Leonarda Cohena. Tę ostatnią piosenkę Bublé nazywa jedną z najseksowniejszych piosenek w historii, zaś spotkanie z legendarnym bardem wspomina w kategoriach wielkiego przeżycia na miarę rozmowy z najsłynniejszym kanadyjskim hokeistą Wayne'em Gretzkym.

Kilka tygodni temu w końcu stało się to, co wisiało w powietrzu już od kilku lat. 31-letni Michael Bublé zastąpił niedysponowanego Tony’ego Bennetta. Na razie tylko podczas zdjęć do szóstej edycji amerykańskiego "Idola". Kilka miesięcy wcześniej Bennett, zapraszając Bublé’a do wspólnego zaśpiewania piosenki na swój najnowszy album "Duets: An American Classics" (2006), osobiście namaścił Kanadyjczyka na spadkobiercę swojej liry. Ten zaś potwierdził swoje predyspozycje nie tylko w studio telewizyjnym, ale również w nagraniowym, gdzie zrealizował płytę "Call Me Irresponsible".

Bublé nie znosi, gdy wpycha się go w jazzowy garnitur. Bardziej niż konkurentem Ala Jarreau czy Bobby’ego McFerrina czuje się śpiewającym popularne szlagiery przy akompaniamencie big bandu "croonerem" w stylu Bennetta, Deana Martina czy Franka Sinatry. Nie kryje, że mimo swingowego kostiumu, jego naturalnym środowiskiem jest nie synkopa, ale muzyka rozrywkowa. Dlatego w jego repertuarze znajdziemy rockowe, popowe i soulowe piosenki, bolera i bossa novy. Jazz zaś jest traktowany na zasadzie przyprawy. Podobnie jest na "Call Me Irresponsible", z tą różnicą, że tym razem stosunek sił został odwrócony - na dwie kompozycje Bublé’a przypada aż 11 coverów.

"To najtwardsza płyta, jaką nagrałem", kilka tygodni temu opowiadał dziennikarzom Bublé, dla którego był to dziewiąty album w dyskografii. Pierwsze cztery wydał własnym sumptem, a jedna z nich była prezentem dla dziadka, który rozmiłował Bublé’a w standardach. Jak się potem okazało, była to miłość na wagę 11 milionów płyt Bublé’a sprzedanych na całym świecie.

Początki były trudne. Bublé udawał Elvisa Presleya w objazdowym show "Red Rock Diner", występował w musicalu "Forever Swing", ale nigdzie nie udało mu się nie tylko odnieść sukcesu, ale nawet zagrzać miejsca na dłużej. Wtedy z pomocą przyszły wspomniane standardy, które wokalista hurtowo śpiewał na przyjęciach i wszelkiej maści biznesowych rautach. Na jednym z takich bankietw usłyszał go Michael McSweeney, sekretarz byłego premiera Kanady Briana Mulroneya, i od tej pory życie piosenkarza nabrało tempa.

Mulroney bowiem szukał wykonawcy, który mógłby wystąpić na weselu jego córki. McSweeney polecił chlebodawcy Bublé’a. Premier i jego żona byli zachwyceni, podobnie zresztą jak goście weselni, których wokalista oczarował własną interpretacją Weillowskiego "Macky’ego Majchra". Podpisany praktycznie od ręki kontrakt ze słynnym producentem Davidem Fosterem i prowadzoną przez niego wytwórnią 143 kilka miesięcy później zaowocował nagraniem płyty "Michael Bublé" z przebojami "Come Fly with Me", "The Way You Look Tonight" czy "For Once in My Life" oraz niezapomnianymi wersjami Presleyowskiego "Fever" i "Kissing Georgia Fool" George’a Michaela.

Płyta ukazał się w 2003 roku i odniosła olbrzymi sukces na listach przebojów w Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i Australii. Kilkakrotnie pokryła się platyną i znakomicie przygotowała grunt przed premierą kolejnej płyty Bublé, "It's Time" (2005), która dzięki wielkim hitom w rodzaju "Home", "Save the Last Dance for Me" czy "I've Got You Under My Skin" sprzedała się na świecie w liczbie przeszło 6 mln egzemplarzy.

Bublé nie zwykł jednak osiadać na laurach, a tym bardziej produkować muzycznych bubli. W wywiadach z okazji premiery nowej płyty bez najmniejszego skrępowania przyznaje, że spędził wiele bezsennych nocy na myśleniu, co robić, by przy pomocy "Call Me Irresponsible" jeszcze bardziej wyśrubować swój życiowy rekord. Powinno mu się udać, a nawet jeśli nie, to i tak Bublé zachowa tytuł jednego z największych sercołamaczy współczesnej muzyki rozrywkowej.

Michale Bublé, "Call Me Irresponsible" (Reprise/Warner)















Reklama