Firmowane przez Dion widowisko "A New Day…" będące połączeniem koncertu, baletu i multimedialnego show było jednym z bardziej dochodowych ubiegłorocznych przedsięwzięć koncertowych w Stanach, a od premiery zobaczyło je już przeszło 2,5 mln widzów. Mimo to Kanadyjka ma już dość bycia słowikiem w złotej klatce kasyna.

Zarejestrowawszy show na płycie DVD, zdecydowała się porzucić show-biznesową baśń i wrócić do rzeczywistości. Datę pożegnalnego koncertu wyznaczono na 15 grudnia, a dyrekcja "Caesar’s Palace", widząc determinację Dion, w ubiegłym tygodniu na jej następczynię oficjalnie namaściła Bette Midler.

Czas oczekiwania na wolność Celine skraca sobie, ustalając szczegóły promocji sygnowanych jej nazwiskiem nowych perfum owocowo-kwiatowych "Spring in Paris” (swoją drogą marketing brand o tak pretensjonalnej nazwie musi być czasochłonny…) bądź śpiewając w amerykańskiej edycji "Idola" w duecie z hologramem Elvisa Presleya jego szlagier z 1968 r. - "If I Can Dream". Jakby tego było mało Dion z pięcioma koncertami tygodniowo na głowie zdążyła też nagrać płytę po francusku i zaplanować następną, tym razem już anglojęzyczną. Premiera płyty międzynarodowej została wyznaczona dopiero na październik, ale adresowany do najwierniejszej, frankofońskiej publiczności album „D’elles” ukaże się już w najbliższy poniedziałek.



Bo choć największe sukcesy odniosła, śpiewając po angielsku (m.in. temat wiodący do Disneyowskiej „Pięknej i bestii” i „My Heart Will Go On” do „Titanica”), to właśnie po francusku potrafi najpełniej wyrazić zaklęte w nutach emocje. Dowiodła tego już siedem lat temu albumem "D’eux" - pierwszą francuskojęzyczną płytą, która znalazła się na szczycie brytyjskiej listy bestsellerów.

Korzystając z mody na lata 80., na nowej płycie Dion wróciła do swoich softrockowych korzeni. Zgodnie z tytułem "D’elles" jest najbardziej kobiecą płytą Kanadyjki. Teksty wszystkich 13 piosenek, jakie znalazły się na krążku, wyszły spod ręki kobiet. Dion bowiem tym razem zaprosiła do współpracy autorki z Francji i kanadyjskiego Quebecu (m.in. Francoise Dorin, Christine Orban, Nina Bouraoui, Marie Laberge, Lise Payette, Denise Bombardier, Nathalie Nechtschein, Janette Bertrand). To kolejny po namaszczeniu Garou dowód mecenatu, którym Dion obejmuje nieznanych szerzej twórców francuskojęzycznych.

W liczącej 35 płyt dyskografii Dion "D’elles" jest 23. krążkiem zaśpiewanym po francusku. Dion na każdym kroku podkreśla, że przede wszystkim jest wokalistką francuską, a dopiero potem - "artystką, której nagrania sprzedają się najlepiej na świecie" - takim tytułem trzy lata temu międzynarodowa organizacja World Music Awards uhonorowała sprzedaż 175-milionowego egzemplarza jej płyty. W kontekście słów wokalistki nie dziwi decyzja o cofnięciu autoryzacji swojej filmowej biografii, do której zdjęcia rozpoczęto zaledwie dwa tygodnie temu.

Wprawdzie telewizyjny film "Celine" z założenia ma być celuloidowym pomnikiem i ujmując życie kanadyjskiej bohaterki narodowej od dzieciństwa po czasy współczesne, ucieleśniać kanadyjską wersję amerykańskiego snu o spełniających się marzeniach. Jak na ironię jednak CBS zrealizowało go wyłącznie w angielskiej wersji językowej. Dla gwiazdy, która śpiewanie po angielsku traktuje jako kompromis, to poważna zniewaga.