Czym jest fado? Samo słowo oznacza po prostu "los". Jednakże w Portugalii, mówiąc o tej muzyce, przywołuje się też często określenie "saudade", które nie ma odpowiednika w języku polskim.


Saudade to rodzaj uczucia, która drzemie we wszystkich pieśniach fado. Łączy ono w sobie tęsknotę, pasję, miłość i nadzieję. Fado powstało w tawernach portowych dzielnic Lizbony, więc w naturalny sposób odzwierciedla ich atmosferę emocjonalną, życie marynarzy oraz ich rodzin.

Z czysto muzycznego punktu widzenia bardzo ważnym składnikiem fado jest unikalne brzmienie dwunastostrunowej gitary portugalskiej?


Tak. Co ważne, ten instrument jest unikalny także w sensie geograficznym. Tworzy się go tylko w Portugalii, więc jego brzmienie jest organicznie związane z naszą kulturą. Buduje go bardzo niewielu lutników; tak naprawdę powszechnym szacunkiem cieszy się zaledwie dwóch. Co więcej, nie mają oni żadnych uczniów ani następców, więc gdy zamawia się u nich gitarę, trafia się na koniec długiej kolejki oczekujących. Od jakiegoś czasu działa co prawda szkoła, która ma uczyć budowy tych instrumentów. Ale to absurdalny pomysł, niemający nic wspólnego z pielęgnowaniem naszej tradycji: tworzenie gitary portugalskiej to sztuka, a tam prowadzi się naukowe badania nad udoskonaleniem jej konstrukcji. Gitara dwunastostrunowa odgrywa w fado szczególną rolę; to jakby drugi głos dialogujący z wokalistką, komentujący jej przeżycia w sposób bardzo emocjonalny, improwizacyjny - przecież tradycyjni muzycy nie znali nut.

A jednak pani zmienia brzmienie fado. Na najnowszym koncertowym albumie gra orkiestra symfoniczna, zaś na Transparente pojawiają się kameralistyczno - jazzujące partie fortepianu, fletu i wiolonczeli.


Koncert z orkiestrą miał charakter okolicznościowy, zaś Transparente stanowiło próbę znalezienia mojego własnego brzmienia. Trafiłam na genialnego człowieka, brazylijskiego muzyka i producenta Jacquesrsquo;a Morelenbauma, który współpracował wcześniej z Jobimem i Stingiem. I to on pomógł mi odnaleźć własny głos. Pewne kryterium wierności tradycji stanowi dla mnie opinia purystów, którzy początkowo traktowali mnie nieufnie, a dziś uznają mnie za pierwszoplanową postać współczesnego fado. Zresztą dla nich większym problemem był początkowo mój image - ekstrawangancko ubranej blond Mulatki. Śpiewaczki fado były zawsze czystej krwi Portugalkami w długich, czarnych sukniach. A skoro pyta pan o jazzowe wpływy są one naturalne: przecież w młodości uprawiałam ten gatunek.

No właśnie, jako nastolatka śpiewała pani jazz, soul, gospel, czyli gatunki o afroamerykańskim rodowodzie, a urodziła się pani w Mozambiku. Czy te czarne wpływy mają kluczowe znacznie dla indywidualności pani stylu?


Ktoś powiedział kiedyś, że cała muzyka pochodzi z Afryki i ja jestem skłonna się z tym zgodzić. Trudno jednak mówić o osobistych wpływach, bowiem Mozambik opuściłam w wieku trzech lat i niewiele stamtąd pamiętam; dopiero teraz zaczynam studia nad tamtejszą muzyką. Z kolei fascynacja jazzem, popem czy muzyką funk przypada na krótki okres mojej młodości, gdy pod wpływem rówieśników porzuciłam fado. Z perspektywy czasu mogę przyznać, że moje ówczesne popisy wokalne były raczej mierne. Jeśli zaś chodzi o fado, to jego korzenie, podobnie jak źródła hiszpańskiego flamenco, są bardzo eklektyczne. Pochodzi ono w równym stopniu z Afryki, co z Azji i Brazylii, gdzie zresztą jest dziś dosyć popularnym gatunkiem. Polecam najnowszy film Carlosa Saury bdquo;Fados”, poświęcony właśnie fado, wyjaśnia on złożony charakter tego fenomenu.


Interesuje mnie jednak, na ile można rozwijać tradycyjny gatunek, by nie zatracić jego istoty. W Polsce mamy tzw. scenę folkową, której twórcy łączą ludowe melodie z elektrycznym rockiem, jazzem, a nawet muzyką klubową. Czy wyobraża pani sobie elektroniczne fado?


Nie, ale tylko dlatego, że uwielbiam akustyczne brzmienie. Zresztą nie chcę się zarzekać, czas może zweryfikować moją dzisiejszą opinię. Fado to folklor miejski, który z natury rzeczy ewoluuje wraz z rozwojem społeczeństwa. Naturalnym efektem modernizacji jest więc unowocześnienie brzmienia fado. Istnieje pewna dynamiczna, acz nie przekraczalna granica, zarówno w wymiarze duchowym, jak i technicznym, jednak nie sposób jej tak po prostu zdefiniować.

A co z kontekstem? Polacy zakochali się w fado pod wpływem filmu Lisbon Story Wima Wendersa. Czy przeniesienie fado z tamtejszych tawern i kafejek w świat przemysłu rozrywkowego i wielkich sal koncertowych nie zabija ducha tej muzyki?


Moim zdaniem nie, bowiem pozostając muzyką o wyraziście portugalskim charakterze, jest jednocześnie niezwykle uniwersalne. Ludzie na całym świecie rozumieją zawarte w nim emocje, a nawet kluczowe słowa o łacińskim pochodzeniu, jak muerte czy amor. Słuchaczom z innych krajów polecam zamykanie oczu i poddawanie się sile samej muzyki. Ponadto często tłumaczę sens śpiewanych pieśni przed wykonaniem. To z reguły skutkuje. W Polsce na przykład czuję fenomenalne porozumienie z publicznością. Przyjeżdżam do waszego kraju już po raz trzeci, ale już na pierwszym koncercie czułam, że ludzie wiedzą, o co mi chodzi.

A skąd, pani zdaniem, to masowe zainteresowanie muzyką tradycyjną na terenie całej Europy?


Myślę, że ludzie zatracili tu poczucie swoich korzeni - tych europejskich, ale też starszych, pochodzących z Afryki czy Azji - i teraz starają się je odzyskać. Muzyka jest ku temu najlepszym sposobem. Tę tendencję widać zresztą nie tylko w świecie muzyki tradycyjnej; podobne poszukiwania podejmuje chociażby wielu wykonawców muzyki dawnej.