Koncert Pearl Jam będzie już czwartym występem grupy w Polsce. Zespół wciąż promuje wydaną w ubiegłym roku płytę zatytułowaną po prostu "Pearl Jam". Jednak już wkrótce wiernych fanów ekipy z Seattle czeka kolejny wydatek: na 26 czerwca zapowiedziano wydanie siedmiopłytowego albumu koncertowego "Live at the Gorge 05/06" dokumentującego koncerty Pearl Jam z lat 2005 - 2006 zagrane w Gorge Amphitheatre w mieście George.

Choć Pearl Jam zawsze był traktowany jako jedna z ikon grunge, lider zespołu Eddie Vedder zdecydowanie się od tego odcina. "To się skończyło. Można już postawić nagrobek" powiedział w jednym z wywiadów zapytany o najsłynniejszy okres muzyki z Seattle. Grunge nigdy zresztą nie był nurtem jednorodnym, a już z pewnością nie rządziły nim żadne reguły. Początkowo określenie to zostało podchwycone przez dziennikarzy jako dość pogardliwe opisanie brudnego gitarowego brzmienia takich zespołów jak Green River i Soundgarden. Nie najlepsza jakość większości nagrań wydawanych przez legendarną niezależną wytwórnię Subpop wynikała po prostu z ograniczonych możliwości ich studia. Oprócz tego każdy z zespołów powoływał się na różne inspiracje sięgające zarówno do dokona amerykańskiej sceny alternatywnej lat 80. (Black Flag, Pixies, Sonic Youth), jak i rockowej klasyki (Black Sabbath, Led Zeppelin). Jedno było pewne - po mocno żenującym okresie mainstreamowego rocka Bon Jovi czy Mr Big Seattle kipiało nową energią i ogromnym potencjałem. Trudno swoją drogą mieć pretensje do amerykańskich mediów, że zjawisko "grunge" rozdmuchały do olbrzymich rozmiarów. Magazyn "Spin" napisał nawet, że "to miasto jest dla muzyki rockowej tym, czym Betlejem dla chrześcijaństwa".

Epoka grunge skończyła się jednak równie gwałtownie, jak się zaczęła. Po samobójstwie lidera grupy Nirvana Kurta Cobaina (1994) zainteresowanie sceną spadło, część zespołów zakończyła bądź zawiesiła działalność. Ostateczny koniec legendy Seattle nastąpił w 2002 r., gdy po przedawkowaniu narkotyków zmarł wokalista Alice In Chains Layne Staley.

Po paru latach legendę grunge próbują wykorzystać spece od marketingu. Wizerunek Cobaina został m.in. wykorzystany w reklamie butów marki Dr. Martens. "Naszym zamysłem jest pokazanie ludziom, że nasze buty są nie do zdarcia. Wielu legendarnych muzyków nosiło te buty za życia" tłumaczyła się firma "Czemu mamy przypuszczać, że teraz zmienili upodobania i noszą coś innego..". O upodobaniach Cobaina co do ubrania trudno teraz dyskutować. Za to na pewno reszta muzyków grunge’owych, chociaż nie nosi już martensów, to wciąż chce grać muzykę rockową tak jak w starych dobrych latach 90. Zresztą ci, którzy zostali wierni muzyce, a nie subkulturowym modom, wyszli na tym najlepiej. Tak jak Pearl Jam, który - choć czasy grunge minęły bezpowrotnie - wciąż jest w doskonałej formie, co z pewnością potwierdzi jutrzejszym występem w Chorzowie.







Reklama