Perry Farrell pogrzebał już zespół, z którym w latach 90. zdobył uznanie publiczności na całym świecie. Kilka tygodni temu winą za rozpad zespołu obarczył gitarzystę Dave’a Navarro, który od roku planuje własny telewizyjny program. "Głupi talk-show na zawsze pogrzebał Jane’s Addiction" powiedział kilka tygodni temu Farrell. Jednocześnie dał dowód, że nie ma zamiaru rozpamiętywać przeszłości, rozdzierać szat i rozdrapywać dawnych ran, zapowiadając płytę "Ultra Payloaded" dowodzonej przez siebie grupy Satellite Party.

W ciągu minionych dwóch dekad Perry Farrell dał się poznać jako lider grup Psi Com, Jane’s Addiction i Porno For Pyros, jako DJ Peretz i kompozytor muzyki do filmów "Samotnicy" (1992), "Telemaniak" (1996), "Części intymne" (1997), "60 sekund" (2000) czy "S.W.A.T." (2003). Dziś charyzmatyczny wokalista i pionier muzycznej alternatywy daje upust wszystkim swoim muzycznym fascynacjom psychodelicznym rockiem, funkiem, electro oraz muzyką filmową w ramach nowego projektu Satellite Party. "To raczej szeroko zakrojony projekt, a nie zespół muzyczny" tłumaczy Farrell, którego w studiu nagraniowym wsparły takie znakomitości, jak: były gitarzysta grupy Extreme, Nuno Bettencourt, wokalistka Fergie z Black Eyed Peas, perkusista Pearl Jam Jack Irons, wzięty producent muzyki dance Hybrid, elektroniczny duet Thievery Corporation, basista New Order Peter Hook, gitarzyści Red Hot Chili Peppers: John Frusciante i Flea, kompozytor muzyki filmowej Harry Gregson-Williams (autor ścieżek dźwiękowych m.in. do obu "Shreków" i "Kronik Narnii"), który w pięciu z 11 utworów poprowadził 30-osobową orkiestrę.

Reklama

Na orędzie Farrella "nie pozostał obojętny" nawet nieżyjący Jim Morrison z The Doors, którego głos został wysamplowany z niepublikowanych dotychczas nagrań z sesji "An American Prayer" (1970 nagrane, 1978 wydane). "To jedna wielka balanga" - zapowiada słynący z kontrowersji Farrell. - "Jesteśmy ze sobą non stop, dzień i noc. A w finałowym nagraniu <Woman in the Window> wtóruje mu sam <Król Jaszczurów>, odgrażając się: <Spróbuj nas zatrzymać! My dążymy do miłości>".

Dekadę po Happy Mondays Perry Farrell wprowadza na amerykańskie listy przebojów miks muzyki tanecznej, rocka i beatlesowskiej melodii. Opakowany w okładkę z ekologicznej tektury Satellite Party jest równocześnie próbą przeszczepienia do współczesności zapomnianej formy patetycznej rockowej opery. A że nie trzyma się przy tym sztywno receptury, której plonem były "Tommy" The Who (1969), "Jesus Christ Superstar" Tima Rice’a i Andrew Lloyda Webbera (1971) czy "The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars" Davida Bowiego (1972), w efekcie wyszła mu z tego karykatura gatunku. Wyśpiewywane przez Farrella opowieści o sztuce, kosmitach i Solucjonistach - wybrańcach, którzy mają zbawić świat - to jawna kpina z formy.

Jakby tego było mało, muzyka Satellite Party wymyka się krytycznemu opisowi. W zasadzie jedyne, co można o tych piosenkach powiedzieć, to to, że nie usiłują być fajne. Mimo to są. I to najlepszą fajnością z możliwych - tak od niechcenia.

Perry Farrell’s Satellite Party "Ultra Payloaded" (Columbia/Sony BMG)