Choć od lat nie nagrała hitu na miarę "Nothing Compares 2 U", a jej płyty sprzedają się na świecie w nakładzie zaledwie 250 tys. egzemplarzy, irlandzka wokalistka jest gwiazdą pierwszej wielkości. I to nawet mimo tego, że wczoraj wieczorem - w czerwonych spodniach i tunice takiego samego koloru - wcale na taką nie wyglądała. Nie wyglądała też na "wroga publicznego numer jeden", za jakiego zwykło się ją uznawać od 15 lat, czyli od kontrowersyjnego występu w telewizyjnym show "Saturday Night Live" W Poznaniu jednak obyło się bez niszczenia zdjęć Jana Pawła II. Bowiem tym razem Irlandka zaszokowała publiczność… swoją uduchowioną, akustyczną muzyką.

Krytycy są jednogłośni. Najnowszy album O'Connor "Theology" to najlepsza od lat pozycja w dyskografii wokalistki. Natchnione utwory, wykonywane solo i z akompaniamentem zespołu, w warstwie tekstowej odwołują się do Starego Testamentu. I to zarówno, kiedy Sinead śpiewa przejmujący "Watcher of Men" rozpoczynający się od słów "Why did I not die at birth?" (Dlaczego nie umarłam przy narodzinach?), jak i cover "Rivers of Babylon" Boney M (ze zmienionym tekstem). Zaś odśpiewana chórem piosenka "Nothing Compares 2 U" była najlepszym dowodem, że nawet duży guiness nie zastąpi Sinead, która jest w znakomitej formie.

Reklama