Trudno go nie lubić. W końcu to jeden z niewielu raperów, który ma do siebie dystans. Pozytywny, wyluzowany ziom, który lubi palić trawkę i otaczać się pięknymi kobietami. Pojawia się w filmach, popularnych serialach, reklamach, miał też własny program komediowy "Doggy Fizzle Televizzle" i reality show "Snoop Dogg’s Father Hood" w MTV.
Nie ma też oporów przed nagrywaniem zarówno z drugoligowymi wokalistkami z Bułgarii czy Japonii, jak i gwiazdami pokroju Katy Perry. Ostatnio również współpracował z aktorem i komikiem Charliem Sheenem, a w singlu "Wet" opisał kulisy udanego i nieco skandalicznego wieczoru kawalerskiego księcia Williama. Tylko czy poza tym Snoop Dogg kojarzy się jeszcze z jakimiś dobrymi kawałkami? Starsi fani pamiętają "Who Am I (What’s My Name)?" i "Gin and Juice" z lat 90., a młodsi "Drop It Like It’s Hot" z Pharellem Williamsem. To jednak kiepski wynik jak na 20 lat kariery.
Dogg nie ma już ambicji zarabiania dużych pieniędzy ani parcia na szkło, bo dawno zaspokoił te marzenia. Nie zależy mu też na dokonywaniu kolejnego przełomu w muzyce, bo swoje zrobił – został okrzyknięty Królem Zachodniego Wybrzeża, ikoną stylu g-funk oraz gwiazdą pop. "Doggumentary" nie pozostawia wątpliwości, że Snoop jest w rapie już tylko ze względów towarzyskich. Dlatego najwięcej radości dają na tej płycie goście.
Legenda muzyki country i mentalny hippis Willie Nelson w "Superman" przygrywa na gitarze akustycznej, harmonijce i śpiewa ze Snoopem o tym, że łączy ich ciężka praca oraz czerpanie podobnych przyjemności z życia. Co z równie barwnym freakiem Bootsy Collinsem? Basista kultowego Funkadelic nie tylko musi komicznie wyglądać ze Snoopem, ale też miał z nim niezłą zabawę w studiu, kiedy nagrywali świetny dynamiczny otwierający utwór "Toyz N Da Hood". Słabo wypada Kanye West do spółki z Johnem Legendem w "Eyez Closed". Na płycie pojawia się nawet grupa Gorillaz (Snoop współpracował z nimi przy albumie "Plastic Beach"). A czy T-Pain – znany wielbiciel koszmarnego efektu auto-tune – nie obniża poziomu całości? Jak na jego możliwości "Boom" nie jest zły. W utworze pojawia się też sample z "Situation" grupy Yazoo.
Reklama



Tylko gdzie na "Doggumentary" jest główny bohater? Nie da się ukryć, że nigdy wielkim muzykiem nie był, za to na pewno bardzo charakterystycznym – jego nosowy głos i leniwy flow są przecież nie do podrobienia. Jednak jeśli chodzi o snucie wciągających historii czy strzelanie błyskotliwymi skojarzeniami, to sprawdza się on w pojedynczych zwrotkach, a nie w całych utworach. A co z całym albumem, na którym jest aż 21 utworów? Jeśli jakieś momenty zapadają w pamięć, to czysto wspominkowe wynurzenia w "The Way Life Used to Be" i "Raised in Da Hood", kiedy raper powraca do czasów młodości – bez pomocy wokalnej gości, za to przy klasycznych hiphopowych bitach z funkowym groovem. Jest też rzecz dla wielbicieli jego pikantnych historii z dziewczynami "Take U Home" oraz obowiązkowa piosenka dla wszystkich palaczy, czyli "This Weed Iz Mine" z gwiazdą tego sezonu Wiz Khalifa. I wreszcie "Peer Pressure", w którym dosyć nieoczekiwanie Snoop przestrzega młodzież przed nałogami. Trzeba przyznać, że to szlachetna postawa, chociaż akurat wzorem do naśladowania jest kiepskim.
Mimo pozytywnego nastawienia do Snopp Dogga trudno uznać "Doggumentary" za album na miarę oczekiwań. Nie chodzi nawet o to, żeby ścigał się z Kanye Westem i jego "My Beautiful Dark Twisted Fantasy". Wystarczy, żeby przestał być tylko hiphopową maskotką i potwierdził swoją mocną pozycję na scenie muzycznej.
SNOOP DOGG | Doggumentary | EMI Music