Muzyka

Pracując nad najnowszym albumem, szukałem zupełnie innych dźwięków, takich, o których dzisiaj się zapomina. Napisane przeze mnie piosenki razem z producentem Danielem Bloomem ubraliśmy w bigbandowe aranżacje. Chciałem, żeby ta płyta pobudzała wyobraźnię. Dzisiaj żyje się szybko, mało słucha muzyki, a jeśli już – to najczęściej w samochodzie. Moje „Ostatnie wspólne zdjęcie” nie podąża za żadną modą. Powinno się go słuchać tak, jak czyta się książki.

Reklama

Edukacja

Od zawsze otaczała mnie muzyka. Nawet babcia występowała w Zespole Pieśni i Tańca „Warmia”. Może dlatego nawet nie przyszło mi do głowy, żeby zostać lekarzem. Zresztą nie byłem dobry z przedmiotów ścisłych. Nienawidziłem chemii, więc miałem przerąbane u wychowawczyni chemiczki. W liceum uczyłem się tylko tego, co było konieczne i uciekałem na próby zespołu. Jeden z kolegów miał ustawione bębny w mieszkaniu. Kiedy jego rodzice siedzieli w pracy, graliśmy u niego na sucho, bez podłączonych gitar. Nie było też mikrofonu, więc darłem się, żeby wszystkich przekrzyczeć. Powoli się rozkręcaliśmy i zaczęliśmy organizować występy na różnych uroczystościach. Można powiedzieć, że w szkole byłem już znanym wokalistą.

Reklama

Dzieciństwo

W szkole zbierałem kasety. To był okres piratów. Były też miejsca, gdzie można było wypożyczyć kasetę albo przynieść czystą i nagrać na nią czyjąś muzykę. Dostawałem też gramofonowe pocztówki z bajkami, ale to wszystko było niczym w porównaniu z kolekcją płyt rodziców. Obydwoje zajmowali się muzyką (grają w zespole country Zayazd – przyp. red.). Zabierali mnie w trasy już jako pięciolatka. Pamiętam miesiąc koncertów na Śląsku. Jeździła z nami cała grupa artystów. Wieczorem najpierw występował kabaret, potem moi rodzice, a po nich na przykład Bogusław Metz. Dla mnie to była ogromna frajda, nie musiałem chodzić do przedszkola, a za kulisami czekała na mnie masa przygód. Gdyby nie to, pewnie nie zainteresowałbym się tak estradą. Teraz zastanawiam się czasami, czy nie nagrać piosenek mojego ojca, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. Tata to świetny tekściarz. Zazdroszczę mu pióra.

ludzie

Reklama

Inspirują mnie. Zwłaszcza przy pisaniu tekstów. W ostatnim czasie spotkałem wielu pasjonatów. Dużo się od nich uczę. Między innymi fotografa Piotra Sikorę, który robił mi zdjęcia na okładkę nowej płyty. Poznaliśmy się przypadkowo. Zadzwonił kolega i powiedział, że akurat przyjeżdża facet ze Stanów, który fotografował Timberlake’a, znanych hiphopowców i sportowców. Grałem tego dnia koncert i zaprosiłem go. Sikora umówił się ze mną na zdjęcia następnego dnia, bo zaraz wyjeżdżał. Za granicą jest cenionym fotografem, a mimo to zgodził się zrobić mi sesję za darmo. Jego życie układa się w filmową historię. Emigrant z Polski, jako nastolatek związał się ze złym środowiskiem, zaczął brać narkotyki. Aresztowano go za posiadanie broni. Trzy lata spędził w więzieniu. Kiedy wyszedł na wolność, kupił aparat fotograficzny i zaczął robić zdjęcia znajomym raperom. Udało mu się. Dziś współpracuje z najlepszymi artystami i zabiegają o niego najważniejsze redakcje.

Podróże

Moje podróże to podróże po sklepach z płytami. Nawet na wakacjach w Chorwacji szukałem winyli. W Tokio kupiłem trochę japońskich edycji. Są tańsze niż w Europie, a Beatlesi po japońsku to fajna sprawa. Fajne sklepy z winylami widziałem też na Manhattanie. W Berlinie nie ma tak dużego wyboru, za to jest drożej. W Anglii byłem pięć razy. Nie widziałem Big Bena, ale świetnie znam metro i miejsca związane z muzyką. Mam nawet mapę Londynu, na której wszystkie zaznaczyłem. Jeżdżę tam z kumplem, a jeśli nawet podróżujemy z dziewczynami, to musimy się rozdzielić. My bierzemy torby i szukamy płyt. One zwiedzają same. Trochę sfiksowaliśmy na tym punkcie. W jednym z londyńskich sklepów znalazłem cały regał z polskimi winylami z lat 60. Ceny nie były najniższe, nawet kilkanaście funtów za używany krążek. Okazuje się, że za granicą nasze brzmienia stały się kultowe. Jak wielkim ignorantem byłem w stosunku do rodzimej muzyki, pokazał mi didżej Andy Votel z Manchesteru. Poznałem go dwa lata temu, gdy przyjechał na koncert do Polski. Podpisał też wtedy umowę z Polskimi Nagraniami, żeby wyciągać nasze stare utwory i robić z tego składanki w Anglii.

Tomek Makowiecki - rocznik 1983, wokalista, kompozytor i autor tekstów. Laureat programu „Szansa na Sukces” i finalista pierwszego „Idola”. Wydał płyty: „Makowiecki band” (2002), „Piosenki na nie” (2005), a niedawno album „Ostatnie wspólne zdjęcie”, który promuje właśnie na wspólnej trasie koncertowej z formacją Myslovitz (12 grudnia zagrają w Warszawie, 13 w Katowicach). Nominowany do tegorocznego „Paszportu Polityki” w kategorii muzyka popularna. Ma sentyment do Mazur, skąd pochodzi jego mama, i piosenek Serge’a Gainsbourga.