"Nowy album Wu Tang to wielka ściema. Mogliśmy zaprosić sławnych gości: Pharella, Kanye, ale RZA znowu chciał wszystko zrobić sam" –-irytuje się jeden z założycieli grupy Ghostface Killah. To dość osobliwy sposób reklamowania dzieła, na które od tak dawna czekał nie tylko hiphopowy świat. Pikanterii całej sprawie dodaje to, że Ghostface zaledwie miesiąc temu wydał solowy krążek "The Big Doe Rehab”. Specjalnie dla niego premierę "8 Diagrams” przesunięto na koniec roku.

Reklama

Swoje niezadowolenie wyraził też Raekwon, nazywając RZA "hiphopowym hippisem”. Trudno więc ukryć, że w grupie iskrzy. A po tragicznej śmierci jednego z założycieli zespołu Ol’Dirty Bastarda w 2004 roku, wydawało się, że Wu-Tang są jak hiphopowy zakon - lojalni i niezniszczalni.

Gdy zaczynali w pierwszej połowie lat 90., zaskoczyli świat niezwykłą mieszanką surowych podziemnych beatów i surrealistycznych opowieści. Ich debiut "Enter The Wu-Tang (36 Chambers)” zrewolucjonizował hiphopową formułę, a sam "clan” okazał się wylęgarnią genialnych, nieszablonowych raperów. I choć Ol’Dirty Bastard, Ghostface Killah, Gza, Method Man czy Raekwon rozpoczęli kariery solowe, długo udawało się jednak pogodzić interesy partykularne i grupowe. Z czasem jednak drogi poszczególnych członków się rozeszły. ODB pogrążał się w dekadenckim szaleństwie, Method Man flirtował z Hollywood, a Raekwon się lenił. O solową karierę najlepiej zadbał Ghostface, który ma na koncie kilka świetnych albumów. Kumple ze Staten Island spotykali się coraz rzadziej i dopiero śmierć ODB, który w 2004 przedawkował kokainę w nowojorskim studio, stała się impulsem do ponownego zjednoczenia sił. Latem tego roku dali serię znakomitych koncertów w Stanach i Europie - również w warszawskiej Stodole - które zaostrzyły apetyt na nową płytą.

"Wracamy, bo układ gwiazd nam sprzyja" - obwieścił radośnie RZA. Jednak to właśnie do niego koledzy kierowali swe żale. Oskarżany przez Ghostface’a o wprowadzanie autorytarnych rządów w grupie, lider Wu krytykę puszcza mimo uszu. Wie, że nikt poza nim nie potrafiłby - po sześciu latach przerwy - okiełznać tak różnorodnych temperamentów. Udowodnił też, że jako producent nie potrzebuje żadnej pomocy z zewnątrz. Choć do nagrania singlowego kawałka "The Heart Gently Weeps” - coveru legendarnego utworu The Beatles - zaprosił "all-stars team”: syna George’a Harrisona - Dhaniego, Johna Frusciante z Red Hot Chili Peppers i Erykę Badu, reszta albumu to już popis załogi Wu.

"8 Diagrams” brzmi znakomicie i szczęśliwie nijak się ma do hiphopowych trendów AD 2007. RZA nie musi oglądać się na innych, bo wciąż potrafi składać surowe i energetyczne bity. Świetnie wybrzmiewają też mocne soulowe refreny, które tak bardzo nie podobały się Raekwonowi. Załoga Wu przypomina, na czym polega prawdziwy uliczny styl, choć potrafi też zabrzmieć zaskakująco melancholijne. A przy tym trafny wybór sampli nie pozwala jednak na chwilę nudy.

Rewelacyjnie spisują się też raperzy, pośród których bryluje Method Man. RZA jako mózg przedsięwzięcia można chwalić bez końca, wydaje się jednak, że popełnił kardynalny błąd, lekceważąc Ghostface’a. Ten - jakby nie było genialnego MC - najpopularniejszy i najbardziej zbuntowany z załogi Wu ma prawo czuć się niedopieszczony, bo jego głos słychać jedynie w czterech kawałkach. Co najistotniejsze, zabrakło go w utworze "Life Changes” nagranym specjalnie dla ODB. I choć RZA podkreśla, że kocha Killah jak brata, ten z pewnością szybko nie zapomni afrontu. A na kolejny sprzyjający układ gwiazd przyjdzie nam długo poczekać.

Wu-Tang Clan "8 Diagrams"