Jamie T "Sticks 'N' Stones"
Wyd. EMI 2009

p

„Kings & Queens”, drugi album londyńczyka, ukaże się już 7 września, dziś możemy posłuchać pięciu utworów z promującej go EP-ki„Sticks’N’Stones”. Wszyscy fani grime’u z pewnością zwrócili uwagę na debiut Jamiego Treaysa „Panic Prevention” (2007). Skrawki brudnego hip-hopu, ska-punka, pisane slangiem teksty, tętniący w tle akustyczny bas i drum’n’basowa pulsacja połączone z surowym brzmieniami starych syntezatorów Casio i rockandrollową gitara – oto dźwięki, jakie znudzonej brytyjskiej młodzieży zaproponował nieodrodny syn londyńskich klubów i spadkobierca Joe Strummera z The Clash.

Reklama

Wszystko to podane z prawdziwie socjologicznym zacięciem, i nic dziwnego, bo rymować Jamie uczył się, obserwując nocne życie współbraci z południowego Londynu.

Na „Sticks’N’Stones” Treays zwalnia tempo, ale tylko po to, by nabrać oddechu. Nie stracił epickiego pazura i ironii (co udowadnia choćby żwawym, tytułowym „Sticks’N’Stones”), za to jego muzyka zyskała nieco poetyckiego dystansu i produkcyjnego opanowania. Słychać to w akustycznej balladzie ulicy, „St Christopher”, gdzie głos dialoguje z gitarą niemal tak, jak w pieśniach The Pogues czy The Clash. Na żywo bard młodej Anglii jest jeszcze lepszy: na jego koncertach słychać prawdziwy puls stolicy muzyki.