Najpierw na scenie pojawia się ogromny, świecący krzyż. Następnie przez kilka minut mnisi śpiewają gregoriańskie pieśni. Lekko uchylają się ogromne wrota na tyłach sceny i widać Madonnę powtarzającą "Oh my God". Po czym karabinem rozbija szybę kościelnej komnaty, w której się znajduje, i wychodzi na scenę. Wokół niej erotycznie poruszają się tancerze z gołymi torsami i narzuconymi szatami przypominającymi biskupie stroje. Madonna zaczyna śpiewać numer "Girl Gone Wild", na chwilę wplatając w niego fragment "Material girl". Ekran za sceną zamienia się w niebo, po czym staje w płomieniach.

Reklama

Tak wyglądało otwarcie trasy Madonny "The MDNA Tour" w Tel Awiwie 31 maja. Przy tym darcie Biblii przez Nergala albo owcze łby na palach podczas koncertu Gorgoroth wydają się zabawą dużych chłopców. Dla Madonny nic nie jest święte i nie zmienią tego groźby podania do sądu. Taki zamiar miała zresztą francuska polityk Marine Le Pen, kiedy podczas koncertu Madonny w Paryżu 14 lipca, czyli w Dzień Zdobycia Bastylii, zobaczyła na ekranie swoje zdjęcia ze swastyką.

Podejścia Madonny nie zmienią też protesty grup typu Krucjata Młodych przy Instytucie im. ks. Piotra Skargi, która organizuje protest pod hasłem "Nie idę na Madonnę!". Kontrowersje zawsze były dla Madonny sposobem na rozgłos. Poza tym piosenkarka nie zmieni się z bardziej oczywistego powodu. Sposób, w jaki prezentuje się na scenie, wart jest nawet ponad sześć milionów dolarów za jeden koncert – taki był dochód z występu w Istambule z siódmego czerwca. Z kolei jej poprzednia trasa koncertowa "Sticky & Sweet Tour" z lat 2008/09 promująca album "Hard Candy" przyniosła 408 milionów dochodu. Podczas tej trasy, 15 sierpnia 2009 roku, Madonna zagrała na warszawskim Bemowie, co też nie odbyło się bez protestów. Koncert kolidował bowiem z rocznicą Cudu nad Wisłą oraz z maryjnym świętem katolików.

Ciekawe jednak, że protestujący przeciwko najbliższemu koncertowi wokalistki odnieśli pewien sukces. Organizatorzy koncertu zgodzili się przed występem uczcić powstańców minutą ciszy. Na czterech telebimach będą też pokazywane kroniki powstańcze. Sprytnie też ustalono otwarcie bram na stadion o godzinie 17.30, czyli już po Godzinie W.

Co będzie, kiedy już wszyscy fani, zapewne mijając przeciwników koncertu z transparentami przed bramą, wejdą na Stadion Narodowy, uczczą pamięć powstańców i doczekają 21.30? Rozpocznie się świetlno-taneczne show, w którym kilkukrotnie zmieniająca stroje (zakłada m.in. swój kultowy stożkowy stanik) Madonna będzie przy okazji śpiewać. Na szczęście prócz banalnego, dyskotekowego materiału z ostatniej płyty "MDNA", w setliście tej trasy nie brakuje klasyków. Jej pierwszego wielkiego przeboju "Like a Virgin" albo "Like a Prayer", "Justify My Love", "Vogue" i "Papa Don't Preach". Madonna słynie z wplatania w jedne numery fragmentów innych i tak jest też podczas tej trasy. W "Express Yourself" znalazły się elementy "Born This Way", a w "Candy Shop" – kawałki "Erotiki".

Czy tak jak w Izraelu będzie nawoływać do pojednania? Tam krzyczała ze sceny: – Nie możecie być moimi fanami i nie pragnąć pokoju na świecie. Krew ma zawsze ten sam kolor. Jeżeli uda nam się być ponad naszym ego, naszymi tytułami i nazwami krajów, religiami i traktować wszystkich z godnością i szacunkiem, wtedy znajdziemy się na prostej drodze do pokoju. A jeżeli tu na Bliskim Wschodzie zapanuje pokój, to znaczy że tak może stać się na całym świecie. Gdyby na Stadionie Narodowym nawoływała do pojednania tych, co wierzą w zamach w Smoleńsku, z rządzącymi – to dopiero byłoby to wydarzenie.

Madonna | Warszawa, Stadion Narodowy | środa, godz. 21.30