Marcin Cichoński: Skąd pomysł na festiwal w takim miejscu? Wydawałoby się, że do Cieszanowa zewsząd daleko...

Artur Tylmanowski: Cieszanów Rock Festiwal to swego rodzaju kontynuacja energii Breakout Festiwalu, który był organizowany w tym mieście przez kilka lat. To miejsce dysponuje wręcz idealnymi warunkami. Mamy tutaj duży teren wokół kąpieliska Wędrowiec, fajną infrastrukturę pod pole namiotowe na terenie tamtejszej szkoły i przyległych boisk, wspaniałe roztoczańskie krajobrazy. Mamy też serce do muzyki. Władze miasta Cieszanów i jego mieszkańcy doskonale rozumieją moc muzyki, jej promocyjny i kulturotwórczy wymiar. Pieniądze i praca zainwestowane przez gminę w festiwal muzyczny zwracają się po dwakroć. W ten sposób buduje się mocną markę i ogólnopolską rozpoznawalność Cieszanowa i regionu. Takie działania okazują się znacznie skuteczniejsze niż wykoncypowane kampanie pr-owe z drogimi logotypami i sztucznie tworzonymi hasłami promocyjnymi. Stąd pomysł na stworzenie własnego festiwalu muzycznego.

Reklama

A jak to jest - Cieszanów z kimkolwiek konkuruje, walczy o widza? Czy stara się wejść w lukę na rynku?

Na pewno konkurujemy z innymi imprezami na poziomie programowym, zwłaszcza na polu polskiej muzyki. Tutaj coraz trudniej tworzyć zróżnicowany i oryginalny line up. Konkurencja to naturalne prawo rynku i staramy się do tego podchodzić ze spokojem i sporym dystansem. Nierzadko na naszej stronie czy profilu na facebooku czytamy komentarze osób, które zaliczyły Woodstock, Jarocin, a Cieszanowem zamykają swoje festiwalowe tourne. To nam uświadamia, że tak naprawdę wszystkie festiwale czerpią z jednej puli uczestników. Mam tu na myśli grupę ludzi, która po prostu lubi słuchać i poznawać muzykę na żywo. Ludzi, którzy cenią sobie spektakularne koncerty, występy operujące większą skalą wrażeń i odbioru. Takie osoby potrafią odwiedzić klika festiwali w ciągu sezonu.
Według opinii branży muzycznej Cieszanów Rock Festiwal to impreza idealnie funkcjonująca pomiędzy masowym Woodstockiem, a historycznym Jarocinem. Impreza prezentująca rockowe granie w nieco bardziej kameralnej atmosferze. W tym sensie, można powiedzieć, że wstrzeliliśmy się w pewną lukę i zapotrzebowanie publiczności. Przebiegło to naturalnie i bez jakiejś szczególnej strategii z naszej strony.

Z jak dużym wyprzedzeniem planujecie line-up? Przedstawiciele gigantów mówili w maju, że już pracują nad przyszłoroczną edycją...

Podobnie jest i w naszym przypadku. Mamy już pierwsze pomysły na przyszłoroczną edycję. Prowadzimy wstępne rozmowy z managementem bohatera naszego cyklu "3x...". Powoli powstaje też lista potencjalnych headlinerów. Podobnie zresztą było w zeszłym roku. Praca nad takim festiwalem trwa przez cały rok.

Media
Reklama

Nie boisz się, że po tegorocznym festiwalu ludzie będą mieli przesyt Kazika, Kultu i więcej ich nie posłuchają?

Z doświadczenia wiem, że prawdziwi fani rzadko miewają dość muzyki swoich ulubionych wykonawców i wcale się nie zdziwię, jeśli po niedzielnym koncercie zespołu Kazik&Kwartet ProForma, publiczność będzie prosiła o bisy. Zapytasz, skąd ta pewność? Do udziału w projekcie "3x..." zapraszamy artystów niebanalnych. W naszym zamyśle, mają to być muzycy o bogatym dorobku artystycznym, artyści nie stroniący od poszukiwań i eksperymentów. Osobowości sceniczne, które mogą zaproponować trzy indywidualne i oryginalne koncerty. Prawdziwi liderzy, którzy inicjują różne projekty muzyczne, skupiają wokół siebie różne składy i inspirują innych. Tak naprawdę niewielu jest takich twórców. Tym bardziej satysfakcjonuje nas nasza formuła. Tegoroczny przegląd "3xKazik" to efekt długich rozmów z Kazikiem Staszewskim. Namowy i negocjacje trwały wiele miesięcy. Gdzieś w głębi ducha czułem, że propozycja trzech koncertów na jednym festiwalu jest dla Kazika bardzo kusząca, dlatego nie dałem za wygraną. Cieszy mnie, że projekt "3x..." działa na twórców otwierająco i inspiruje ich do tworzenia specjalnej setlisty czy jak w przypadku tegorocznej edycji wręcz odświeżenia dawno nie granych utworów. Tak jak to jest tym razem w przypadku koncertu KNŻ, który dodatkowo gra swój ostatni koncert w historii. To pokazuje, że wykonawcy mają równie dużą frajdę co my i ich publiczność.

Jako jeden z nielicznych festiwali organizujecie przegląd zespołów. Wydawać by się mogło, że w czasach talent shows taki format na festiwalu już nie przejdzie.

Poza pracą nad festiwalem zajmuję się promocją polskich artystów i dwukrotnie współpracowałem z muzykami będącymi jurorami w telewizyjnych talent show. Mowa o Czesławie Mozilu z programu "X-Factor" i Piotrze Roguckim z "Must Be The Music". Doskonale znam kulisy tych programów i uważam, że takie przedsięwzięcia są ważne i mogą pomóc debiutującym zespołom. Jest jednak wiele artystów, których z różnych względów nigdy nie zdecydują się na udział w programie telewizyjnym. Dla nich największą i jedyną szansą są festiwalowe przeglądy. Zgłoszenia, które trafiają do nas co roku, tylko utwierdzają nas w przekonaniu, jak istotne jest otwarcie sceny dla początkujących muzyków. Jest wiele wartościowych kapel, które tylko czekają na swoje przysłowiowe pięć minut. Myślę, że nasz festiwal pozwala im się zaprezentować, ale także skonfrontować ze swoją publicznością i realiami wiążącymi się z występem na tego typu imprezie. A wszystko to w luźnej i bezpretensjonalnej atmosferze podkarpackiego Roztocza. To ważna nauka i mała cegiełka na rzecz ich rozwoju, a dla nas unikalna szansa na zorientowanie się "co w trawie piszczy".

Jakie jest zainteresowanie festiwalem ze strony mediów zagranicznych - czy bliskość Ukrainy i Słowacji sprawia, że ludzie stamtąd odzywają się do Was?

Wciąż pracujemy nad transgranicznym charakterem naszego festiwalu. Zdarza się, że na festiwal przyjeżdżają osoby z państw sąsiedzkich. Sami też próbujemy nawiązać współpracę z podobnymi imprezami ze Słowacji czy Ukrainy. Myślę, że to jedno z najważniejszych zadań na najbliższe lat i całkiem realna linia rozwoju CRF.

A jak wygląda odbiór festiwalu przez "lokalesów" - patrzą na przyjezdnych jak na najazd Hunów, czy angażują się, przychodzą na koncerty?

Na szczęście rdzenni mieszkańcy Cieszanowa bardzo dobrze reagują na rockowych przybyszów. Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że miasto żyje festiwalem i przez te cztery dni całkowicie poddaje się rytmowi imprezy. Festiwal jest przykładem bardzo owocnej współpracy z mieszkańcami i władzami miasta. Wszyscy mamy poczucie wspólnego celu i myślę, że dzięki temu Cieszanów Rock Festiwal zdołał zyskać ogólnopolską markę i tak wielu fanów z całej Polski.