Natalia Kukulska, wokalistka o niezwykłym głosie i niebagatelnym doświadczeniu będzie jurorką "The Voice of Poland". Ciężarna piosenkarka w TVP2 zastąpi Edytę Górniak i będzie zasiadać w tym samym fotelu, co Justyna Steczkowska. Ta – jak powszechnie wiadomo – jest pierwszą gwiazdą, która dzięki programowi typu talent-show zaistniała. O ironio, jurorką jej poczynań w "Szansie na sukces" była ostra jak brzytwa Kora (Steczkowska w brawurowy, nieprawdopodobny wręcz sposób zinterpretowała hit Maanamu z 1980 roku "Boskie Buenos") , która dała się później we znaki setkom uczestników "Must Be The Music". Tego w Polsacie już nie zobaczymy, choć rzecznik stacji zastrzega, że program może powrócić. Tak jak w marcu 2017 roku powróci "Idol", do powrotu którego stacja szykuje się ponoć niezwykle starannie. "Idol" to wciąż żywa legenda – pierwsza edycja miała niezwykle wyrównany przebieg, a wielu jego uczestników (Szymon Wydra, Tomasz Makowiecki, Anna Dąbrowska) jest obecna na scenie muzycznej do dziś. Inni, w tym zwyciężczynie Alicja Janosz i Ewelina Flinta po bardzo obiecującym pierwszym roku po programie, zniknęły choć i jedna i druga ma wciąż dziesiątki tysięcy fanów w internecie. Z kolejnych edycji "Idola" zapamiętaliśmy już tylko Krzysztofa Zalewskiego oraz jedną z największych gwiazd, które w telewizyjnej rywalizacji zaczynały, czyli Monikę Brodkę.

Reklama

O ile jednak uczestnicy pierwszych programów mogli liczyć na ogromne zainteresowanie ich twórczością, podyktowane urokiem nowości telewizyjnego formatu, o tyle wraz z wysypem zarówno programów, jak i wielością uczestników (uważni widzowie dostrzegą jednak nie tylko uczestników powracających, ale też wędrujących w poszukiwaniu szczęścia pomiędzy stacjami i programami) nasza zapamiętywalność osób, które w programie się pojawiły stała się coraz mniejsza.

Żadna różnica lub wyprzedany nakład

- Po występie z Hanzą nie odczuliśmy żadnej różnicy – wspomina występ w Polsacie Piotr Niesłuchowski, wokalista Hanzy, zespołu, który w tym roku przebił się na Przystanek Woodstock. I dodaje szczerze. - Być może dlatego, że pojawiliśmy się tam tylko raz, a być może dlatego, że najzwyczajniej w świecie nie udało nam się zainteresować sobą większego grona odbiorców – wyznaje szczerze muzyk grupy, która dopiero po występie wzięła się za nagrania udanej płyty. Do Polsatu i do "Must Be The Music" ciągnęło wszystkich, bo tu sławę zdobywali wykonawcy, którzy dziś sprzedają tysiące płyt. LemON i Enej nie mają też problemu z liczbą koncertów, które grają, a w wywiadach podkreślają, że program zmienił ich życie. DO TVN z kolei przyciągało tych, co chcieli iść w ślady Dawida Podsiadło i Kamila Bednarka.

AKPA
Reklama

Byli i tacy, którzy zmianę odczuli natychmiast. - W jeden wieczór, po emisji odcinka castingowego skończył nam się nakład naszej debiutanckiej płyty, którą wydaliśmy przecież dwanaście miesięcy wcześniej – wspomina gitarzysta Besides, Piotr Świąder-Kruszyński. - Wysoka sprzedaż utrzymywała się przez cały program jak również po wygranej jeszcze przez kilka miesięcy.

Besides to przypadek niezwykły o tyle, że gra muzykę instrumentalną, klasyfikowaną jako post-rock. I miał o tyle dobrze, że płytę miał już nagraną, był gotowy, by ruszyć w trasę koncertową. Bo muzyk podkreśla, że najważniejszą rzeczą po sukcesie, mierzonym jako dojście do finału lub zwycięstwo jest jak najszybsze wykorzystanie go, popłynięcie na fali. - Nie można zniknąć zaraz po programie. Jeśli nie ma się gotowego repertuaru to trzeba się spiąć i zrobić to jak najlepiej i jak najszybciej – podkreśla.

Tu jest Polska, nie ma Dr.Dre i nie ma Jay-Z

Inni uczestnicy finału Must Be The Music - Eris Is My Homegirl - podobnie jak Besides uprawiali gatunek wcześniej niepopularny. Przedstawiciele ciężkiego do wykonywania bez dobrego przygotowania metalcore, zauważają z delikatną goryczą, że nawet taki sukces na pewno sam się nie przełoży na wyjątkowy kontrakt. - Tu jest Polska. Tu nie mamy Dr. Dre czy Jay-Z, którzy wypatrują artysty w którego wpakują górę pieniędzy i wyciągną jeszcze więcej – mówi Piotr Trochimiuk, muzyk zespołu. EIMS nie narzeka na to, co się stało po finale. - Zaszliśmy wysoko, był finał, była wielka popularność i była masa koncertów – opowiada i wskazuje na zagrożenia, które w tym momencie mogą się pojawić. - Wydawało się nam, że jesteśmy gwiazdami. Że nic nie musimy robić. Grając koncerty zapomnieliśmy o dalszej pracy nad zespołem. Nie dopuszczaliśmy do głowy myśli, że w końcu dobra passa może się skończyć. Fan, słuchacz jest wybredną jednostką, która jeśli nie otrzyma nic nowego, nowatorskiego, niepowtarzalnego, znajdzie sobie nowy obiekt zainteresowania – podsumowuje.

Besides poradzili sobie – grają koncerty w kraju i zagranicą, mają na koncie też drugą płytę, która sprzedawała się nie tylko w Polsce. Co ciekawe, dzięki zwycięstwu w programie przedstawiciele prog-rocka zdobyli też prawo do występu na sylwestrowej nocy Polsatu, z którego skwapliwie skorzystali, pojawiając się ze swym repertuarem w mocno konfekcyjnych okolicznościach.

Eris Is My Homegirl czekali aż cztery lata na to by powrócić z płytą "For The Most Beautiful One". Fani o zespole nie zapomnieli. - Popełniliśmy wiele błędów, które ciężko naprawić. Straciliśmy wiele szans, które nie wrócą. Lecz na pytanie, czy wzięlibyśmy jeszcze raz udział w tym programie odpowiedz zawsze będzie brzmiała: tak.

Bezrobotni do grania!

O sensie sprawdzenia swych sił mówią otwarcie nawet te zespoły, którym się nie udało odnieść wielkiego sukcesu. "Jestem bezrobotny", "Ja gram po weselach" odpowiadali na pytania Macieja Rocka w Polsacie muzycy formacji Great Line. Odpadli, ale doświadczenie zaowocowało nie tylko wydaną płytą, ale i koncertami. - W całej Polsce mnóstwo jest kapel "garażowych" grających amatorsko, które wkładają w każdą nutkę całe serce. Często bywa tak, że brak możliwości pokazania się większej publiczności powoduje wewnętrzne rozbicie zespołu i kto wie ilu doskonałych muzyków poszło w zupełnie inną stronę życia – opowiada nam Dawid Nagiet, wokalista i gitarzysta formacji. - Taki występ może okazać się punktem zwrotnym w całym dotychczasowym dorobku zespołu – relacjonuje. Zespół otrzymał cztery razy tak, zachwycona była Kora mówiła o energii, wdzięku i o "pięciu facetach dla babeczek". - Wszystko zależy od nas i to jak wykorzystamy swoje, tzw. "pięć minut". Przykład Great Line doskonale to odzwierciedla – opowiada Nagiet, który zauważył, że morale w zespole spadło tylko raz i to na chwilę – oczywiście w momencie wykluczenia formacji z dalszej rywalizacji.

- Przygoda z programem dodała nam odwagi do podejmowania kroków, które wcześniej leżały w kręgu naszych marzeń. Przekonaliśmy się, że jednak ta muzyka ma moc – opowiada Piotr Świąder-Kruszyński z Besides.

O pewności siebie wielokrotnie mówiła też inna gwiazda, która wzeszła w talent-show. Natalia Nykiel nie wygrała "The Voice of Poland", ale gdy otrzymała propozycję nagrania płyty nie wahała się. Sukces mierzony udziałem w finale pomógł jej jednak w postawieniu na swoim – jak podkreśla nie było żadnych kompromisów.

Trwa ładowanie wpisu

Piotr Niesłuchowski z Hanzy wskazuje też na jeszcze inny pozytywny aspekt występu w talent-shows. Mówi o dziesiątkach ludzi, których spotkał dzięki udziałowi w programach, a którzy wciągnęli go w tryby show-biznesu. - Lata później dzięki temu nagrywałem chórki na płytę Kielicha – basisty Lady Pank, jakiś czas później to właśnie przed tym zespołem zagraliśmy z Hanzą support w Stodole, jeszcze później miałem okazję zagrać i zaśpiewać "na zastępstwo" koncert ze Skubasem. Nie każdy musi być gwiazdą z głównych stron portali, ale obycie, warsztat i doświadczenie by dobrze uprawiać ciężki zawód muzyka, posiadać warto.

Pamiętajmy też, że talent-shows to nie wszystko. Zdobywca Fryderyka w kategorii debiut za rok 2015 w "Must Be The Music" odpadł. Był pozornie bezbarwny, pozornie bez charyzmy, nie przykuł uwagi od pierwszej chwili. Potem – dokładnie dzięki tym samym cechom charakteru Kortez został największą gwiazdą od lat, której udało się bez telewizji.