"Próbowaliśmy dorastać we wspólnocie, w utopijnej komunie i chcieliśmy, by świat był mniej okrutny i bezwzględny. Czterech gości z Londynu nie miało jednak szansy go zmienić" – powiedział w filmie "The Clash - The Last Testament - The Making of London Calling" lider zespołu Joe Strummer i dodał: "Nie mieliśmy odpowiedzi na to, co zrobić ze światem wtedy, kiedy doszlibyśmy do władzy, staraliśmy się jednak zadawać pytania".

Reklama

"London Calling", trzeci album grupy, ukazał się w grudniu 1979 r. Beatrice Behlen, kuratorka wystawy "The Clash: London Calling" w Museum of London, która zostanie otwarta 15 listopada, powiedziała, że "London Calling" to album definiujący The Clash, płyta, która łączy pokolenia, a teksty tam zawarte poruszają tematy wciąż budzące niepokój, istotne.

W materiałach przesłanych PAP londyńskie muzeum poinformowało, że na ekspozycji będzie można zobaczyć wcześniej niepokazywane publicznie rzeczy osobiste członków zespołu, ubrania sceniczne, łącznie ponad 100 eksponatów. Nie zabraknie zdjęć, zapisków. Wśród najcenniejszych eksponatów znajduje się zniszczona gitara basisty zespołu Paula Simonona uwieczniona na okładce płyty oraz zapiski i maszyna do pisania Joe Strummera.

Reklama

Odręczne teksty i zapiski członków zespołu znajdą się też w jubileuszowym wydawnictwie "London Calling", które ukaże się w dniu otwarcia wystawy, 15 listopada. Na "London Calling Scrapbook" znajdzie się album CD oraz 120-stronicowa książeczka zawierająca niepublikowane wcześniej materiały, w tym odręczne teksty i zdjęcia.

Już ukazało się na winylu i CD wznowienie "London Calling", płyty, o której w filmie "Zawieszenie broni. Historia zespołu The Clash" biograf zespołu Pat Gilbert powiedział, że jest jedną z płyt wszech czasów, nie tylko w historii muzyki rockowej i ma uniwersalne, globalne przesłanie.

Reklama

Album ukazał się w czasie, kiedy na listach przebojów w Stanach królowali The Eagles, Donna Summer i Bee Gees, a na Wyspach przeboje Michaela Jacksona i Abby. Tryumfy święcili również Pink Floyd ze swoim albumem "The Wall". W Polsce rządził jeszcze Edward Gierek, ZSRR rozpoczynało interwencje w Afganistanie, a fani fantastyki w USA szturmowali kina na pokazach filmu "Star Trek" Roberta Wise’a.

Gwiazdami muzycznej punkowej rebelii byli Ramones i Sex Pistols. Jak jednak w filmie "The Clash - The Last Testament - The Making of London Calling" stwierdził gitarzysta The Clash Mick Jones, pod koniec lat 70. muzyka punkowa i cały ruch już się zawężał, dochodził do ściany. The Clash wyróżniali się w tym towarzystwie.

"Sex Pistols bezkompromisowo odseparowali się od wszystkiego, natomiast Clash byli cieplejsi I bardziej wychodzili ludziom naprzeciw. Sex Pistols popierali zniszczenie wszystkich wartości, Clash byli bardziej ludzcy, bliżsi dialogowi społecznego zaangażowania i społecznego realizmu oraz mocniej osadzeni w świecie" – pisze w słynnej książce "England’s Dreaming. Historia Punk Rocka" Jon Savage.

Trwa ładowanie wpisu

W 1979 r. The Clash mieli za sobą dwie płyty, "The Clash" (1977) i "Give 'Em Enough Rope" (1978). "London Calling" ukazało się w grudniu. "Pierwsze dwie płyty The Clash ugruntowały pozycję zespołu na scenie punkrockowej, na +London Calling+ grupa zrywa z tym dorobkiem" – powiedział o ich trzeciej płycie w filmie "Zawieszenie broni" lider Stiff Little Fingers Jake Burns.

W tym samym filmie padają też takie określenia, jak: "przy muzyce Sex Pistols chce się walić głową w mur, a The Clash dają powód, by to robić" oraz "to odpowiedź ich pokolenia na Beatlesów i Rolling Stonesów".

Pat Gilbert podkreślał eklektyzm płyty: "Słychać różne gatunki muzyczne. Ludzie, którzy ją kupowali nie byli wiernymi fanami punkrocka, to byli wielbiciele muzyki. The Clash grali na niej soul, jazz, reggae, disco, barowe ballady".

The Clash chcieli początkowo nazwać płytę "The Last Testament", co miało oznaczać, że była to ostatnia rock’n’rollowa płyta w historii. Przygotowali odpowiednią okładkę nawiązującą do debiutanckiej płyty Elvisa Presleya wydanej w 1956 r. O płycie Presleya mówiło się, że zapoczątkowała erę rock’n’rolla.

Na okładce The Clash znalazło się zdjęcie basisty grupy, na którym widać, jak roztrzaskuje swoją gitarę na koncercie zespołu w Nowym Jorku we wrześniu 1979 r. The Clash zmienili też swój wizerunek, wyglądali, jak gwiazdy rock’n’rolla z lat 50.

Płyta, jak mówił w dokumencie o The Clash dziennikarz Kris Needs, powstawała w atmosferze magii. Zespół zatrudnił producenta Guya Stevensa (pracował m.in. z Procol Harum), który słynął z niekonwencjonalnych metod pracy. The Clash szybko je poznali. W sieci dostępne są amatorskie filmy z sesji "London Calling", na których widać, jak Guy skacze po studiu i rzuca krzesłami. Potrafił też wlać butelkę wina do pianina, by poprawić jego brzmienie.

Stevens był jednak nie tylko niekonwencjonalnym producentem, ale też szefem Stowarzyszenia Wielbicieli Chucka Berry’ego oraz propagatorem muzyki reggae. Nie było to bez znaczenia, bo Joe Strummer uwielbiał Berry’ego, a The Clash od lat interesowali się jamajskimi dźwiękami. Dali temu wyraz również na "London Calling". Płyta była ostatnią, którą wyprodukował Stevens. Zmarł po przedawkowaniu leków i spożyciu dużej ilości alkoholu w 1981 r.

W książce "England’s Dreaming. Historia Punk Rocka" Jon Savage przypomina słowa członków zespołu, którzy pracując nad tym albumem powtarzali sobie, by nie pisać o głupotach, o miłości, tylko o tym, co nimi wstrząsnęło, o czymś istotnym.

Na dwupłytowym wydawnictwie The Clash śpiewali o narastającej groźbie wojny nuklearnej, brutalności policji, problemach młodych ludzi szukających swojego miejsca w społeczeństwie, o recesji.

"+London Calling+ obwieszczał, że oto nadchodzi epoka wielokulturowego muzycznego koktajlu Mołotowa, który rozsadzi ramy sztywnych stylów i przeniesie rewolucję na poziom globalny. Do eklektycznej recepty stylistycznej, zaserwowanej 11 lat wcześniej przez Beatlesów, dodali jeden, ale jakże istotny element – wezwanie do rebelii" – napisał o płycie w "Newsweeku" Filip Łobodziński.

Na płycie znalazły się takie kompozycje, jak "London Calling", "Lost in the Supermarket", "Brand New Cadillac" oraz napisana i zaśpiewana przez basistę Paula Simonona "The Guns of Brixton".

Płyta sprzedała się w ponad pięciu milionach egzemplarzy. Magazyn "Rolling Stone" uznał ją za najważniejszy album lat 80., choć ukazała się w 1979 r. W 2007 roku album został wprowadzony do Grammy Hall of Fame. Cztery lata wcześniej singiel "London Calling" na uroczystości wręczenia nagród Grammy wykonali wspólnie Bruce Springsteen, Elvis Costello i Dave Grohl. Upamiętnili w ten sposób Joe Strummera, który zmarł kilka miesięcy wcześniej, 22 grudnia 2002 r.

Filip Łobodziński napisał o "London Calling": "Bezpośrednim impulsem do napisania tej apokaliptycznej bomby była awaria w amerykańskiej elektrowni jądrowej Three Mile Island, ale nie tylko o zagrożenie nuklearne tu chodzi. To jakby przeczucie końca świata, jaki znamy".

Wystawa "The Clash: London Calling" w Museum of London będzie otwarta do 19 kwietnia 2020 r. Wejście jest darmowe.

autor: Wojciech Przylipiak/PAP