Dlaczego zdecydowała się na nagranie najnowszej płyty w londyńskim Flesh and Bone Studios z producentem Oliem Baystonem? Jakie ma zdanie na temat równouprawnienia w Polsce? Co czuje słuchając dziś swojego pierwszego albumu? Posłuchajcie!
O PREMIERZE PŁYTY „BRUT”
Moje podejście do pracy nad nowym materiałem zawsze zaczyna się od odcięcia od tego, co było stare. Od zakończenia pewnego etapu w moim życiu, żeby móc rozpocząć nowy. Niestety, wcześniej to nie było możliwe.
Staram się też na siebie nie nakładać takiej presji, żeby wydawać płyty co rok czy co dwa lata. Muszę też nazbierać trochę tych doświadczeń i historii, o których będę później pisać. Trochę się tego nazbierało i to wszystko się znajduje na nowej płycie.
O ETAPACH PRACY NAD PŁYTĄ
Zawsze zaczynam od kompozycji, to jest motor wszystkich moich działań. Bez tej muzyki, nie ma całej historii, którą mam do opowiedzenia. Najpierw kształtuje się warstwa muzyczna.
Już w trakcie zazwyczaj zaczynam myśleć o warstwie wizualnej i to też jest bardzo, bardzo długi proces. Na początku ja bardziej wiem, czego bym nie chciała niż czego bym chciała. Później, z czasem na te pytania pojawiają się odpowiedzi. Także zawsze zaczynam od muzyki.
O NAGRYWANIU PŁYTY W LONDYNIE
Moja wytwórnia ma siedzibę w Londynie. Poprzednio nagrywałam płytę w Stanach. Oni też byli troszeczkę w tym procesie wyłączeni. Na zasadzie, dostali ode mnie gotowy materiał. Powiedziałam: „To jest płyta CLASHES. Proszę bardzo, wygląda tak i tak. Brzmi tak i tak. Promujcie ją”.
A teraz, troszeczkę bardziej chciałam ich zaangażować w cały ten proces. Chciałam skorzystać z ich kontaktów, możliwości i rozpocząć pracę z kimś w Londynie. Bliżej mi było do brzmienia brytyjskiego. Czemu Londyn? W Los Angeles już byłam, już spróbowałam tam swoich sił i chciałam tak naprawdę nowych doświadczeń.
Czego się nauczyłam? Chyba tego, że nic mnie już nie zaskoczy. Że podczas mojej pracy twórczej nad poprzednią płytą i tą płytą, postawiłam sobie tak wysokie cele i porzeczki, do przeskoczenia, gdzie wiele razy się zastanawiałam: czy sobie poradzę? Czy to jest dla mnie? Co ja tutaj w ogóle robię? I tak dalej. Okazało się, że sobie poradziłam. Oczywiście, to wiązało się ze stresem, z wyjściem ze swojej strefy komfortu, z mierzeniem się codziennie z jakimś nowym wyzwaniem. Ale to bardzo, bardzo mnie wzmocniło.