Do niedawna uchodził za jedną z najbardziej sympatycznych postaci pośród hiphopowych gwiazd. Już zwariowany teledysk "Woo-Hah! (Got You All In Check)", który przed laty przyniósł mu światową sławę, zdecydowanie się wyróżniał na tle innych. Podczas gdy większość raperów obnosiła się z gangsterskim szykiem, Busta i zaprzyjaźniony z nim Ol'Dirty Bastard tańczyli… wśród gumowych ścian ubrani w kaftany bezpieczeństwa i szlafmyce.

Reklama

Nic dziwnego, że showman z burzą wykręconych dreadlocków na głowie i maniakalnym stylem rapowania podbił serca fanów na świecie. Nawet duet z grzeczną do bólu Mariah Carey w przeboju "You Know What You Want" zamiast spodziewanych gromów krytyki spotkał się z ciepłym przyjęciem.

Niestety, dobre wibracje wokół Nowojorczyka o jamajskich korzeniach, nagle się rozpierzchły. W lutym ubiegłego roku na planie teledysku Rhymesa zginął jego ochroniarz, a policja podejrzewa, że Busta składa w tej sprawie fałszywe zeznania. A to był dopiero początek kłopotów. Parę miesięcy później raper został aresztowany za poturbowanie mężczyzny, który - rzekomo - napluł na jego samochód.

Minęło pół roku i postawiono mu kolejny zarzut: tym razem pobicia i okaleczenia byłego szofera, który upomniał się o zaległą wypłatę. Do tego doszło oskarżenie o nielegalne posiadanie broni. Niedawno nowojorska policja nie wpuściła rapera na plan filmu "Order Of Redemption". Funkcjonariusze uznali bowiem, że stanowi publiczne zagrożenie i zabronili mu udziału w zdjęciach plenerowych. A wszystko to w przeciągu zaledwie roku!

Reklama

Niektórzy ironizowali, że Busta zmienił się, gdy po wielu latach zdecydował się na ścięcie dreadów. Inni kpili, że nazbyt przejął się promocją albumu zatytułowanego "Bing Bang".

Na szczęście ostatnio wrócił do tego, co potrafi najlepiej. Znów koncertuje i z pomocą m.in. Pharella Williamsa nagrywa nową płytę. Miejmy nadzieję, że natłok pracy oznacza koniec jego wybryków. Busta niejednokrotnie przecież udowadniał, że nie musi nikogo straszyć, by o nim mówiono. Od lat uchodzi za jednego z najbardziej oryginalnych i rozpoznawalnych MC's. Potrafi rapować niezwykle szybko, bezbłędnie zachowując przy tym rytm. Dzięki temu chcą z nim pracować najlepsi, m.in. Stevie Wonder, Mary J. Blige, Missy Elliott i Dr. Dre.

Talent Rhymesa odkrył w drugiej połowie lat 80. Chuck D, legendarny lider Public Enemy. On też nadał mu artystyczny pseudonim, tłumacząc młodzieńcowi z nowojorskiej Long Island, że z imieniem Trezor Smith Jr. trudno zostać gwiazdą rapu. Niewiele później potomek jamajskich emigrantów założył swój pierwszy zespół - Leaders Of The New School, dzięki któremu zauważono go w branży muzycznej.

W Warszawie zaprezentuje pewnie wszystkie hity ze swej bogatej kariery. Dla fanów hip-hopu to prawdziwe święto. W ogóle mamy wyjątkowy rok, jeśli chodzi o hiphopowe koncerty w Polsce. Od stycznia gościli już u nas Method Man czy M.O.P., zaś przed wakacjami - poza występem Busta, czeka nas także wizyta równie sławnego NAS-a. Woo-Hah!!!

Busta Rhymes
23 kwietnia, poniedziałek, Warszawa, klub Palladium