Wiele kontrowersji wzbudziła natomiast ostatnia płyta nowojorczyka, prowokacyjnie zatytułowana "Hip Hop Is Dead". Dziś Nas jest na językach również w naszym kraju, bowiem już 8 czerwca zagra tu swój pierwszy koncert.

Wydany w grudniu 2006 wspomniany album Nasa "Hip Hop Is Dead" wywołał zagorzałą dyskusję na temat dzisiejszej kondycji hip-hopu. Wypowiedzieli się w niej niemal wszyscy zainteresowani artyści, dziennikarze i wydawcy. Sam twórca zamieszania stwierdził, że martwa jest cała amerykańska kultura, więc siłą rzeczy hip-hop też. "Pieprzyć rap, zarabiać pieniądze - tak to dziś wygląda", powiedział Nas w jednym z wywiadów. Raper od zawsze odnosił się z szacunkiem do tradycji wykonywanej przez siebie muzyki, tym ciekawszym faktem jest wydanie w ubiegłym miesiącu przez dwóch weteranów sceny, KRS-One’a i Marley Marla, krążka pod polemicznym wobec Nasa tytułem "Hip Hop Is Alive". Dyskusja w pół roku po debiucie ostatniej płyty nowojorczyka wciąż jest otwarta i interesująca.

Jak dotychczas kariera Nasa przypomina sinusoidę. Zaczął z wysokiego C, wydając w 1994 roku uznaną dziś za klasyczną płytę "Illmatic". Następnie przyszło kilka mniej udanych wydawnictw, co nie oznaczało bynajmniej słabych wyników finansowych. "It Was Written" promowany przebojami "Sweet Dreams" oraz "If I Ruled The World" z Lauryn Hill sprzedał się aż w 3 milionach sztuk. Największa fala krytyki spłynęła na Nasa w 1999 roku, kiedy to wydanym w krótkim okresie czasu dwóm płytom już ewidentnie zabrakło klasy.

Przebłyski powrotu do świetności pojawiły się z początkiem nowego wieku. Nazywając swój piąty album nawiązującym do debiutu tytułem "Stillmatic", Nas zaczarował rzeczywistość i powrócił do muzycznej wysokiej formy. Potwierdził to rok później bardzo dobrze przyjętą płytą "God’s Son", na której sporym piętnem odcisnęła się śmierć matki rapera. Inną kobietą, która niewątpliwie przyczyniła się do dobrej passy Nasa, jest wokalistka Kelis, najpierw przyjaciółka, muza i kochanka, a od kilku lat już taka żona, o jakiej raper zawsze marzył - jak on sam bez cienia skrępowania przyznaje.

Pisząc o Nasie, nie da się nie wspomnieć o jego szeroko komentowanym konflikcie z innym wielkim emce Jayem-Z o symboliczny tytuł "króla Nowego Jorku". Dziś już jest on oficjalnie zakończony i puszczony przez raperów w niepamięć. Wszak album "Hip Hop Is Dead" nie tylko zawiera gościnny występ Jaya-Z, ale przede wszystkim wydany został w prowadzonej przez niego wytwórni Def Jam. Jednak jeszcze kilka lat temu rywalizacja gigantów rozpalała fanów hip-hopu do czerwoności. Sympatie fanów nie zawsze bywają miarodajne, ale warto odnotować, że słuchacze opiniotwórczego w dziedzinie rapu radia Hot 97 przyznali w głosowaniu zwycięstwo Jonesowi.

Nas już raz miał odwiedzić Polskę, niestety jego koncert w 2003 roku został niespodziewanie odwołany. W tym roku pojawiły się podejrzenia o możliwość powtórzenia się tego niefortunnego scenariusza po tym, jak nie odbył się koncert rapera w Chorwacji. Organizator natychmiast wydał oświadczenie, że Nas na pewno zagra w warszawskiej Stodole, co potwierdził sam wykonawca w dołączonym do informacji pliku mp3. Czekamy zatem na kolejny w tym roku występ pierwszoplanowej gwiazdy rapu w Polsce.









Reklama