W tym roku Glastonbury jest jeszcze bardziej wyjątkowe i rekordowe niż zwykle. Podczas festiwalowych dni na 35 różnych scenach i w namiotach wystąpi 2000 artystów, a 137 tysięcy biletów sprzedano on-line w ciągu zaledwie półtorej godziny. Od wymieniania zespołów, które tam zagrają można dostać zadyszki: Arctic Monkeys, Bloc Party, The Killers, Kaiser Chiefs, Manic Street Preachers, Modest Mouse, The Who, Arcade Fire, Bjork, Chemical Brothers, Iggy Pop i The Stooges - to nazwy, które każdego fana rockowych i alternatywnych brzmień wprawią w podniecenie.

A to zaledwie wycinek długiej listy artystów, których będzie można posłuchać na Glasto. W związku z tym natłokiem atrakcji, niektóre sceny zaczynają działalność już dziś, jak na przykład Left Field, gdzie w sobotę zagrają polskie zespoły Habakuk i Poise Rite. Scena ta znajduje się pod artystyczną opieką brytyjskich związków zawodowych GMB, które postanowiły zaprosić polskich muzyków, by w ten sposób zwrócić uwagę na prawa pracownicze polskich emigrantów.

Jak mówi DZIENNIKOWI dyrektor Instytutu Kultury Polskiej w Londynie Paweł Potoroczyn, spiritus movens całego przedsięwzięcia, który przekazał dyrektorowi artystycznemu Left Field nagrania demo obu zespołów, co zaowocowało zaproszeniem: "Wszyscy słyszeliśmy historie o rodakach, pracujących za nikczemne stawki po 14 godzin na dobę, więc jeżeli przez muzykę możemy im jakoś pomóc i dotrzeć do młodych Polaków, którzy tu wyemigrowali, z taką wiadomością, że słuchajcie, jest ktoś, kto potrafi się zająć waszymi sprawami, kto potrafi was obronić, to trzeba to robić. I nie ma znaczenia, czy robi to Instytut Kultury Polskiej, czy Ambasada. To komunikat, z którym trzeba dotrzeć w każdy możliwy sposób. Jesteśmy wdzięczni tej ogromnej centrali związkowej jaką jest GMB, że z tak wielką troską się odniosła się do problemu wykorzystywania Polaków."

Potoroczyn, prywatnie wielki fan rocka, ma nadzieję, że tegoroczny występ Polaków na Glastonbury to dopiero początek.

"Jeśli Habakuk i Poise Rite dadzą z siebie wszystko, a jestem pewien, że tak będzie, to nam otworzy drzwi do tego festiwalu i będziemy tam grać co roku" - mówi. - "Mam nadzieję, że za rok uda się wystawić liczniejszą reprezentację, bo niby dlaczego nie miałoby być na festiwalu całego polskiego dnia, czy nocy? To pewna niesprawiedliwość, że zespoły takie jak T.Love, Maanam, czy Republika - legendarne wielkie kapele z lat 80. nigdy nie wystąpiły na wielkim festiwalu w Glastonbury. To przecież było naturalne dla nich miejsce, bo reprezentowali absolutnie światowy poziom. Teraz spróbujemy to nadrobić" - dodaje z nadzieją dyrektor Instytutu.
A jest co nadrabiać. Legenda Glastonbury jest równie wielka, jak dzisiejsze rozmiary festiwalu, a na jej temat powstało kilkanaście książek i filmów dokumentalnych. Już pierwszy zorganizowany w 1970 r. przez lokalnego farmera Michaela Eavisa na jego prywatnej łące, woodstockowski z ducha "wolny festiwal" okazał się wielkim wydarzeniem, choć cieniem na występach gwiazd takich jak Marc Bolan i T-Rex położyła się tragiczna śmierć Jimiego Hendrixa, który zmarł dzień wcześniej w Londynie.

Prawdziwa sława Glasto zaczęła się rok później, gdy na scenie w kształcie piramidy, która do dziś jest rozpoznawalnym symbolem imprezy, pojawili się David Bowie i nowojorska pieśniarka Joan Baez, a na kąpiele w błocie i wspólne hipisowskie życie zjechało aż 12 tysięcy ludzi. Przez 37 lat istnienia festiwalu Eavisowi, który do dziś jest organizatorem Glasto, udało się stworzyć wielkie przedsięwzięcie artystyczne, które przyciąga zarówno gwiazdy światowego formatu, jak i po prostu fanów muzyki. Zawsze też starał się, by festiwal propagował ważne idee w - latach 80. protestowano przeciwko wyścigowi zbrojeń, czy zbierano pieniądze dla głodujących dzieci w Afryce. W tym roku Michael Eavis oprócz wsparcia dla polskich emigrantów, pragnie uwrażliwić uczestników Glasto na kwestie zmian klimatycznych, dlatego wszystkie utensylia, takie jak prysznice, czy toalety oddane do ich użytku będą ekologiczne, by ograniczyć emisje szkodliwych dla atmosfery gazów. Powrót do natury jest jedną z najstarszych idei tego festiwalu i jak widać nie ogranicza się jedynie do spektakularnych kąpieli w błocie, które gwarantuje kapryśna brytyjska pogoda.