Znudziła się panu praca z innymi muzykami?
Pat Metheny: Absolutnie nie. Solowa płyta "What's It All About" powstała niemal samoistnie, nie planowałem jej. To dla mnie teoretycznie nowość, bo ponad 30 lat na płytach i scenach występuję z kimś, ale to mój nie pierwszy solowy projekt. Zeszły rok spędziłem sam na trasie "Orchestrion". Po zakończeniu byłem wykończony, ale jednocześnie zobaczyłem, jak ciekawym doświadczeniem może być gra solo.
Dlaczego więc, kiedy już zdecydował się pan nagrać solową płytę, pojawiły się na niej tylko covery?
Kiedy ćwiczę albo rozgrzewam się przed koncertem, gram piosenki z czasów mojego dzieciństwa. Wiele razy słyszałem pytanie: dlaczego ich nie nagram? W końcu zarejestrowałem jedną, drugą i w ten sposób szybko powstał zarys płyty. Z kolei idea wykorzystania gitary barytonowej pojawiła się już przy płycie "One Quiet Night". Na "What's It All About" tylko ją rozwinąłem. Konstruktorka instrumentów Linda Manzer zrobiła dla mnie specjalną gitarę Pikasso, do barytonowej dokładając dodatkowe 36 strun.
Reklama
Na niej zagrał pan pierwszy numer z płyty "The Sound of Silence" – podobno w nocy.
Reklama
Tak, większość materiału. Mam kilkuletnie dzieci i gdybym nagrywał w dzień, to numery powinny mieć tytuły takie jak "The Sound of Screaming".
Którą nagrał pan pierwszą, a którą ostatnią?
Najpierw była "That’s the Way I’ve Always Heard It Should Be" Carly Simon. To raczej mało znana w Europie artystka. W Stanach za to była popularna, w okresie kiedy tworzyli James Taylor (Carla była jego żoną) czy Joni Mitchell była gwiazdą. Jako ostatnią nagrałem chyba "And I Love Her" Beatlesów. Kiedy zorientowałem się, że mam niemal całą płytę, a wypełniają ją numery z lat 60. i 70. i nie ma wśród nich Beatlesów, sięgnąłem po "And I Love Her", bo wykonywałem ją już wcześniej podczas niektórych koncertów.
W wielu piosenkach na "What's It All About" ciężko jest rozpoznać oryginały. Czy taki był zamiar?
Na pewno nie interesuje mnie dokładne odwzorowywanie oryginałów, bo jaki by był wtedy tego sens? Chciałem je przefiltrować przez moje dotychczasowe muzyczne doświadczenia. Z niektórymi żyję niemal od początku, wiele ze mną przeszły, więc automatycznie je podciągam pod swoje przeżycia.



Jakie widzi pan największe różnice między tamtymi kompozycjami a dzisiejszymi?
Utwory, które nagrałem, powstały w czasie, kiedy najważniejsza w kompozycjach była harmonia. Solidnie pracowano też nad melodiami. W połowie lat 70. autorzy porzucili taki sposób myślenia. Teraz utwory są raczej krótkie i powtarzalne – na zasadzie "kopiuj wklej". Liczy się chwytliwy bit.
Skąd w panu ten eklektyzm, po pana idolu Milesie Davisie?
Był dla mnie bardzo ważny, ale największy wpływ mieli na mnie muzycy z rodzinnego Kansas City, z którymi miałem okazję grać w wieku kilkunastu lat. Później do Davisa jako moi idole dołączyli Bill Evans, Gary Burton, Keith Jarrett, Jonny Henderson, mogę tak wymieniać bez końca. Miałem wielkie szczęście pracować z najlepszymi w różnych gatunkach i to oni otwierali mi oczy na muzykę.
Nie boi się pan, że solo nie sprzeda się pan tak dobrze jak z kimś?
Słowa "sprzedaż" i "komercja" nic dla mnie nie znaczą. Liczy się szczerość.
PAT METHENY | What's It All About | Warner Music