O Sonic Youth mówi się: ojcowie chrzestni indie rocka i grunge’u czy profesorowie noise’u. To przede wszystkim dzięki ich naukom, wiele młodych
kapel zrozumiało, że z gitary - poza prostym riffem i szybką solówką - można wydobyć wiele bardziej fascynujących dźwięków. Choć nowojorczycy od lat wydają w dużej wytwórni i udało im
się przebić do wysokonakładowych mediów, nigdy nie zabiegali o popularność i nie zapomnieli o awangardowych korzeniach. Kim Gordon, Thurston Moore, Lee Ranaldo i Steve Shelley poznali się na
punkowych koncertach, są jednak przede wszystkim grupą intelektualistów, którzy zamiast hasła "sex and drugs and rock’n roll" wolą popularyzować tradycje
XX-wiecznej awangardy.
Na albumie "Goodbye, 20th Century" przypomnieli kompozycje m.in. Steve’a Reicha, Pauline Oliveros, Johna Cage’a i Yoko Ono. Ich edukacyjna misja nie ograniczała
się tylko do sesji i koncertów z macierzystą grupą. Od lat prowadzą niezależne oficyny, organizują wernisaże, kręcą artystyczne filmy. Thurston Moore na co dzień szefuje wytwórni Ecstatic
Peace i wydaje książki dokumentujące historię artystycznego podziemia. Wraz z Kim Gordon mieszka w niewielkiej mieścinie w Massachusetts. Do Nowego Jorku jeździ na próby lub spotkać się ze
znajomymi.
Spokój rodzinnego życia na prowincji pozostawił też ślad na drugiej - po "Psychic Hearts" (1995) - solowej płycie Moore’a. Album nagrywano w swobodnej atmosferze w
studio innej legendy niezależnej sceny - J Mascisa z Dinosaur Jr, który mieszka po sąsiedzku. Za konsoletą siadł John Agnello odpowiedzialny za brzmienie niedawnej "Rather
Ripped" Soniców.
Kto spodziewał się gitarowych zgrzytów, mocno się zdziwi. Na "Trees Outside The Academy" dominują ładne, nieco melancholijne melodie, a brzmienie definiowane jest przez
instrumenty akustyczne - klasyczną gitarę i wiolonczelę. Ciepło i przyjaźnie brzmi też chłopięcy głos Moore’a. On sam w żartach mówi o tym repertuarze: "prosty
country-pop". Nie znaczy to, że lider najsłynniejszej noise’owej orkiestry serwuje ciepłe kluchy. Wciąż dużo tu nagłych melodycznych zwrotów, a bębny - choć wyciszone -
grają niemal z krautrockową motoryką. Obok piosenek pojawiają się też kawałki instrumentalne, noise’owe miniatury czy… wygrzebane w archiwum nagrywane na magnetofonowe
kasety eksperymenty 13-letniego Thurstona. Trochę szaleństwa wprowadza także J Mascis, który ubarwia kompozycje zwariowanymi solówkami na gitarze. Płyta brzmi nonszalancko, niczym brudnopis
muzycznych pomysłów, jednak w tym właśnie cały jej urok. Słychać, że Moore nie starał się stworzyć rockowego arcydzieła - na co wskazuje już nieco ironiczny tytuł. Po prostu chciał na
chwilę odpocząć od roli profesora, jednak nawet na luzie, w wolnym czasie, machnął niezwykle ciekawy album, który mniej utalentowanym uczniom będzie się śnił po nocach.
Thurston Moore
Trees Outside The Academy
Kartel
Aby go zobaczyć przejdź do strony z najnowszymi komentarzami.