VADER
Necropolis
Nuclear Blast
Ocana: 4/6
BLITZKRIEG 5
Vader, Marduk, Chainsaw, Esqarial
od 29 sierpnia
______________________________________________________________________________
Mogło się wydawać, że po hucznie obchodzonym w ubiegłym roku 25-leciu Vadera formacja znalazła się na krawędzi rozpadu. W obozie zespołu nie działo się najlepiej. Nieustanne roszady w składzie, kontrowersyjne zmiany w rozpoczynającej się trasie (z udziału w której zrezygnowały grupy Blindead i Rootwater), niezbyt szczęśliwe oskarżenia kierowane przez lidera formacji Petera w stronę innych wykonawców. Wszystko to kazało raczej z niepokojem czekać na premierę „Necropolis”. Ale na szczęście nie taki diabeł straszny, choć po pierwszym przesłuchaniu byłem raczej na „nie”.
„Necropolis” brzmi, jakby dla Vadera czas się zatrzymał dobrych kilka lat temu – ostentacyjnie oldschoolowa produkcja, kompozycje powielające stare, sprawdzone patenty, nawet zamieszczone jako bonus covery – „Black Metal” Venoma i „Fight Fire With Fire” Metalliki – wydawały się gestem rozpaczy. Można oczywiście narzekać, że Vader nie poszedł dalej w swoich poszukiwaniach, że formuła, do której się przywiązał, uległa wyczerpaniu, że znowu słyszymy to samo co na poprzednich płytach. Tyle że ta metoda się jednak sprawdza. Peter – który notabene nagrał na „Necropolis” wszystkie partie instrumentów poza bębnami – przygotował materiał przede wszystkim dla wiernych fanów, oczekujących klasycznego Vaderowego grania. Od ultraszybkich deathmetalowych petard („Anger”, „Blast”), po znakomite, już niemal czysto thrashowe numery (głęboki ukłon w stronę twórczości Slayera w „We Are the Horde” czy napędzane marszowym rytmem kapitalne „Impure”). Po kilku przesłuchaniach muszę oddać Peterowi sprawiedliwość – nie stracił zdolności do komponowania dobrych, mocnych numerów, pozostał wierny własnej, wypracowanej przez lata muzycznej wizji i – mimo wielu przeszkód – udało mu się nagrać porządny, chwilami bardzo dobry album.
Ale jednak tylko chwilami. „Necropolis”, mimo zalet, sprawia jednak wrażenie skończonego za szybko. Zbyt wiele tu niepotrzebnych wypełniaczy w rodzaju „Summoning the Futura”, inkantacji przywołującej pradawne bóstwa. Lepsza już słabsza muzyka niż taka podwórkowa zabawa w kontrowersje. No i te covery – zagrane solidnie, z gościnnym udziałem wokalistów Hermh i Rootwater, ale jednak sięganie po utwory Venoma i Metalliki to pójście na łatwiznę. Rozumiem hołd, szacunek i te sprawy, ale przypominam też, że Vader ma na koncie m.in. kapitalne wersje piosenek Depeche Mode i Anti-Nowhere League. Nagrywanie thrashowych klasyków to już dla Petera zbyt łatwa rozrywka.
Jak materiał z „Necropolis” sprawdza się na żywo, będzie można sprawdzić od jutra. W warszawskiej Progresji rusza Blitzkrieg 5. Grupa zaczyna nowy etap działalności w całkowicie odmienionym składzie. Podczas Blitzkriegu na scenie pojawią się również szwedzki Marduk oraz polskie formacje Chainsaw i Esqarial. Co będzie potem – zobaczymy. Można chyba założyć, że trudny okres przejściowy zespół ma za sobą. Płytowy egzamin Peter zdał. Ale dalej może być o wiele trudniej.