Zwykły hejt, zazdrosnego chłopaka, którego dziewczyna ciągle słucha Dawida lub małego smutnego człowieka, który napawa się sianiem złych słów w przestrzeni publicznej. Lepiej nie wnikać. Szkoda, że autor nie przesłuchał płyty. Może tak jak mnie zachwyciłyby go słowa, tworzące zabawną, przewrotną i wpadającą w ucho całość i ujrzałby drugie dno. Gdyby poszedł o krok dalej i obejrzał teledysk do „Małomiasteczkowego”, może zauważyłby subtelną informację o wadze drzew w oczyszczaniu powietrza, którym oddychamy, umieszczoną na ostatniej planszy.

Reklama

Podobnie jak dziewczyna, z którą stałam ramię w ramię na płycie Tauron Areny w Krakowie. Do dnia dzisiejszego zastanawiam się czy jej randka była udana. Przez ponad 2 godziny koncertu, spojrzała na scenę dwa razy. Resztę czasu „wisiała” na swoim partnerze tyłem do gwiazdy wieczoru, co chwilę okazując swoje niezadowolenie”. Entuzjazm wykazała dopiero, gdy bohaterka projekcji pokazywanej w krótkich przerwach technicznych wspomniała o seksie w wieku senioralnym. „No w końcu coś dla ludzi”. W trakcie utworu „Co mówimy” oświadczyła znudzona, że „to artysta, jego piosenki nie muszą mieć treści ani formy” i pokręciła głową z dezaprobatą.

Cóż mina jej towarzysza, wyglądała jak doskonałe zobrazowanie słów „i robisz mi dobrze, niedobrze znów”. Taki paradoks. Może randką była tak samo zainteresowana, jak gwiazdą wieczoru. Może to przedstawicielka, tych którym wypadało tam być i oznaczyć się na Facebooku.

Tymczasem Dawid - wokalista, autor tekstów i performer dawał świetne show. Każdy z koncertów małomiasteczkowej trasy to ogromna energia, zarówno od występujących, jak i publiczności. Dźwięk, gra świateł, efekty specjalne i charyzmatyczne prowadzenie stworzyły nowy standard na polskim rynku.

Mam nadzieję, że szacunek do słuchaczy, którzy zapłacili bilety i poświęcili czas na wspólną celebrację muzyki stanie się w tej branży codziennością. Chciałabym bardzo.

Podsiadło wprowadził nowy powiew nie tylko w kwestii traktowania odbiorcy, ale także sposobu w jaki zaprasza do swojego świata. Stworzył narrację, w której nie można mieć wątpliwości co jest czym. „To jest mój trzeci album (3) zatytułowany „Małomiasteczkowy” i zawiera 10 piosenek, które napisałem i zaśpiewałem po polsku – Dawid Podsiadło” – widnieje na okładce płyty. Z podobną komunikacją fani spotykają się w mediach społecznościowych oraz w trakcie koncertów. „To jest wejście na trybuny”, „A to podziękowanie ode mnie, że przyszliście wszyscy: DZIĘKI”. „Nie można już kupować biletów na „Małomiasteczkową trasę” bo wszystkie się wyprzedały”. Internetowe informacje ograniczone zostały do minimum. Instagram piosenkarza to zaledwie kilka postów, bez żadnych prywatnych przerywników.

Wizerunek jest spójny. To jak Dawid zachowuje się w kontaktach z mediami, jak się ubiera, mówi zachowuje. Nawet jeśli to sceniczna kreacja to wokalista swoją rolę odgrywa idealnie. Przykrótkie spodnie, długie skarpetki, adidasy, niemodne koszule i wąsy, jako znak rozpoznawczy.

Reklama

„Hipster albo gej” – czytam w kolejnych komentarzach. I hipster może tak, ale czy gej? Sam o sobie mówi, że uwielbia kobiety, przyznaje się do związków ze starszymi od siebie przedstawicielkami płci pięknej. Więc może nie? W końcu to kobiety były w przewadze ponad 100 tysięcznej publiczności. To one piszczały, wyznawały miłość i marzyły, by taki Dawid, gdzieś kiedyś stanął na ich drodze. Ale jak sam Podsiadło przyznaje, to wszystko niepotrzebnie. „Jestem nudnawy” – serwował w wywiadach, a umiejętność dobrej zabawy reklamował posiadanymi grami planszowymi i „ostrą jazdą” podczas każdej prowadzonej rozgrywki. „Palant, no palant w czystej postaci” – skwitował mężczyzna siedzący obok mnie na koncercie.

Może i tak, ale przynajmniej zabawny. Wokalista każde koncertowe „kocham Cię” przyjmował z zadowoleniem, acz od razu wyjaśniał, że to nieprawda. „To nie miłość, przecież się nie znamy”. A przecież to właśnie miłość jest tematem przewodnim płyty. Miłość nieudana, w tarapatach, zostawiająca rany. Taka, którą się pamięta całe życie i rozpamiętuje, co by było gdyby. Ale, by to zrozumieć trzeba by posłuchać płyty. Ci którzy tego nie zrobili określili pierwszy singiel promujący wydawnictwo - „Małomiasteczkowego” hymnem słoików. Może miało to być obraźliwe, ale kto nie przywozi słoików od rodziców czy dziadków? Ja tak i muszę przyznać, że taki hymn mi pasuje.

- Wszyscy posną na tym koncercie, takie smuty. Zamula ten Podsiadło – powiedział kierowca taksówki, który w trosce o dobre opinie postanowił uraczyć nas piosenkami z płyty. Samochód wypełniony utworem „Lis” sunął przez zatłoczoną stolicę.

Nie będzie tak źle – odpowiedziałam.

- No może ale jak trzeba by przyjechać wcześniej to wie Pani, jestem w pogotowiu – zapewnił.

Nie było takiej potrzeby, chociaż część osób opuściła salę przed bisem. Każdy ma priorytety, dla niektórych jest nim uniknięcie tłoku w kolejce po kurtki.

Dawid nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. „Małomiasteczkowa trasa”, która odwiedziła największe Polskie miasta, zakończyła się koncertem 18 grudnia na Torwarze. Ale już w piątek 21 grudnia rusza sprzedaż biletów na „Wielkomiejski tour”, który odwiedzi w pierwszej połowie przyszłego roku 30 miejscowości np. Żyrardów czy Olsztyn. Zainteresowanie biletami jest ogromne, także. Powodzenia! Warto!