Jackson, znany z zapraszania dzieci do swej posiadłości na wielodniowe pobyty, miał się dopuszczać molestowania dzieci od 1989 roku, miało do tego dochodzić także w sytuacji, gdy nieopodal znajdowali się ich rodzice. W liczących tysiące stron dokumentach mają się znajdować raporty policyjne, zapisy rozmów telefonicznych i wielogodzinne nagrania audio. Jeden z dokumentów ma opisywać sytuację, w której na molestowaniu trójki chłopców, w tym dziecięcej gwiazdy Hollywood, złapał Jacksona pracownik zatrudniony na jego rancho. W tym samym czasie matka jednej z ofiar, nieświadoma tego, co się dzieje z jej dzieckiem, miała siedzieć kilka rzędów dalej na kinowej widowni.
Dokumenty, do których dotarła gazeta, to raporty gromadzone przez wynajętego przez Jacksona prywatnego detektywa Anthony'ego Pellicano, który miał śledzić jego poczynania i "gasić pożary" w sytuacji, gdyby o wszystkim dowiedzieli się rodzice molestowanych dzieci. Co ciekawe, niektóre z tych dokumentów zostały zaakceptowane przez samego muzyka.
Ostatnio fakt molestowania, do którego dochodziło na terenie posiadłości Neverland, potwierdził choreograf gwiazd Wade Robson. Stwierdził on, że padł ofiarą Jacksona w latach 90., kiedy miał siedem lat. Wszystko miało trwać przez siedem kolejnych lat. Jego relacja jest zbieżna z dokumentami, do których dotarła gazeta. Wygląda więc na to, że jest on jedną z kilkudziesięciu - "Sunday People" mówi o 16 - ofiar króla pop. Są wśród nich dziecięce gwiazdy filmu, tancerze, a także synowie autora scenariuszy filmowych.
Z relacji wynika, że Jackson płacił swym ofiarom za zachowanie milczenia. Pieniądze dostać miały rodziny co najmniej trzech chłopców, w tym bliscy molestowanego młodego aktora, którzy zainkasowali blisko 400 tysięcy funtów za to, że będą unikać kontaktu z wszelkiej maści mediami, które mogłyby pytać o ewentualne molestowanie na rancho Jacksona.
- FBI ma te materiały od procesu Jacksona w 2005 (wtedy król popu stanął przed sądem w związku z oskarżeniami o molestowanie seksualne 13-letniego Jordana Chandlera - przyp. red.). Jestem zaskoczony, że te informacje nigdy wcześniej nie wypłynęły - powiedział gazecie śledczy, badający swego czasu sprawę najętego przez Jacksona detektywa.
- Nic z tego nie jest nowe - zero - i nie było żadnego zaangażowania FBI. To brzmi jak odświeżone czołówki tabloidów sprzed 20 lat - komentował w CNN rewelacje "Sunday People" Drew Griffin, dziennikarz śledczy badający sprawę rzekomego molestowania, którego miał się dopuszczać Michael Jackson. Zarówno on, jak i Diane Dimond, dziennikarka i autorka książki o sprawie Jacksona, są zdania, że materiały, na które powołuje się brytyjski tabloid, były w posiadaniu byłego aktora porno, a później prywatnego detektywa, Paula Barresi. Mężczyzna stracił ten stracił licencję za fabrykowanie dowodów.
CNN zwraca również uwagę, że publikacja miała miejsce w bardzo ciężkim dla rodziny Jacksona czasie - toczy się proces przeciwko firmie koncertowej AEG Live, którą rodzina oskarża o cały szereg nieprawidłowości, które miały doprowadzić do śmierci króla muzyki pop. Do tego doszła niepokojąca informacja o próbie samobójczej córki Jacksona, Paris.