Gintrowski urodził się w Stargardzie Szczecińskim, ale przez całe życie związany był z Warszawą - tu skończył szkołę średnią, uczelnię, a także komponował i pracował.
Już w liceum był współorganizatorem Harcerskiej Rozgłośni Muzycznej. W 1968 r. założył zespół muzyczny Między Niebem a Ziemią. Grupa początkowo wykonywała kompozycje The Doors, Rolling Stones, Animals, Procol Harum, a później własne z tekstami polskich poetów.
Pierwszy większy publiczny występ Gintrowski przeżył w 1976 r. na przeglądzie piosenki studenckiej w warszawskiej Riwierze; przedstawił wówczas utwór "Epitafium dla Sergiusza Jesienina" i zdobył pierwszą nagrodę.
W 1979 roku z Jackiem Kaczmarskim i Zbigniewem Łapińskim powołał trio, które przygotowało program poetycki "Mury". Tytułowa piosenka stała się nieformalnym hymnem Solidarności i symbolem walki z komunizmem. Dla Przemysława Gintrowskiego i Jacka Kaczmarskiego wolność była wartością nadrzędną. "Wyrażaliśmy to w naszej twórczości, także w czasie strajków w Stoczni Gdańskiej w 1980 r." - mówił w wywiadzie w 2005 r. Gintrowski.
Każde pojawienie się duetu Kaczmarski-Gintrowski w sierpniu 1980 roku przyjmowane było przez publiczność z entuzjazmem. "To były bardzo spontaniczne reakcje. Wszystkie nasze piosenki były świetnie przyjmowane, bo ludzie szukali w nich drugiego dna i interpretując je na własny sposób - zawsze znajdowali" - opowiadał artysta.
W 1980 r. powstał kolejny wspólny program tria - "Raj". Rok później Gintrowski z Kaczmarskim zdobyli II nagrodę w konkursie kabaretowym za "Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego" w Opolu, a także nagrodę na wrocławskim Przeglądzie Piosenki Aktorskiej. Wtedy też artyści pojechali do Francji na tournee. Gintrowski i Łapiński wrócili do Polski. Z powodu wprowadzenia stanu wojennego nie mogli kontynuować trasy z Kaczmarskim; odmówiono im paszportów. Kaczmarski pozostał na emigracji do 1990 roku.
"Nagrali kilka wspólnych płyt. Ich twórczość została przerwana dramatyczną sytuacją w kraju. Kaczmarski został na emigracji we Francji, a Gintrowski i Łapiński wrócili do Polski. To, co po sobie pozostawili jest wartościowe, lecz po powrocie Kaczmarskiego, już nigdy pełna reaktywacja tria nie miała miejsca. (...) Każdy miał swoją drogę, ale na pewnym etapie stało się to ważne, że występowali wspólnie" - powiedział autor biografii Jacka Kaczmarskiego Krzysztof Gajda.
Jak wspominał, 12 grudnia 1981 był w Poznaniu, gdzie razem z kilkoma innymi polskimi muzykami brał udział w koncercie pt. "Niechciane teksty PRL-u". "Koncert był zaplanowany na sobotę i niedzielę, 12 i 13 grudnia. 13-ego rano do mojego pokoju w hotelu przybiegł organizator i powiedział, żebym włączył telewizor. Zobaczyłem obrazek, który chyba wszyscy mamy przed oczami do dzisiaj - zamiast porannego programu dla dzieci, w telewizji przemawiał generał Jaruzelski" - wspominał Gintrowski.
Drugi dzień koncertu został odwołany. Na poznańskim dworcu okazało się, że nie kursują pociągi, oprócz jednego. "Jeden pociąg musiał przejechać, bo był to najważniejszy pociąg w PRL-u, relacji Berlin-Moskwa. W związku z tym, że żadne inne pociągi nie jeździły, to panował w nim potworny ścisk, ale było dość wesoło, bo my-pasażerowie, nie do końca rozumieliśmy co się stało" - opowiadał muzyk. "Wesoło było tylko do Ursusa - tam zrozumieliśmy, co się tak naprawdę stało - zobaczyliśmy czołgi, transportery opancerzone, wojsko itd. Podobny obrazek zastaliśmy na dworcu w Warszawie" - podkreślił Gintrowski.
W stanie wojennym Gintrowski był aktywnym uczestnikiem drugiego obiegu kultury. Koncertował w domach, kościołach, w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej. Uważał, że wprowadzony 13 grudnia 1981 roku stan wojenny w Polsce "przypieczętował początek końca komunizmu w naszym kraju".
"Gdyby stanu wojennego nie było, to tak naprawdę nie wiadomo jak potoczyłyby się losy naszego kraju" - mówił w udzielonym w 2006 r. PAP wywiadzie. "Stan wojenny spowodował, że nawet ci Polacy, którzy mieli jakąś resztkę zaufania, ci, którzy jeszcze wierzyli w ten ustrój - przejrzeli wtedy na oczy. Dlatego ośmielam się twierdzić, że to był początek końca komunizmu, choć takich końców można się doszukiwać także w innych momentach naszej historii" - mówił artysta.
Przemysław Gintrowski był także wykładowcą w Warszawskiej Szkole Filmowej. Stworzył muzykę filmową m.in. do "Człowieka z żelaza" Andrzeja Wajdy, "Matki Królów" Janusza Zaorskiego, serialu komediowego Stanisława Barei "Zmiennicy" czy filmu "Tato" Macieja Ślesickiego oraz innych filmów i spektakli teatralnych.
"Przemek napisał muzykę do mojego filmu Matka królów. To jest niesamowita muzyka. Z jednej strony jest wątek sakralny, a z drugiej strony polityczny. Te dwa motywy ze sobą walczą, tak jak walczy polityka z normalnym życiem. Ten film opowiada o dwóch światach, a muzyka idealnie do niego pasuje" - mówił o Gintrowskim reżyser Janusz Zaorski.
Zdaniem Macieja Ślesickiego, Gintrowski pisząc muzykę do filmu "zainteresowany był wszystkim". "Począwszy od scenariusza, zdjęć, przez aktorów. Był bardzo zaangażowany w cały proces powstawania filmu, czy serialu. Przemek był jednym z niewielu polskich kompozytorów, którego muzyka robiła film, czyli pomagała filmowi ilustrować emocje. Miał wielki dar do komponowania, pisania pięknych melodii" - ocenił.
Gintrowski interpretował także poezję. Śpiewał do tekstów Zbigniewa Herberta, Jacka Kaczmarskiego, Tadeusza Nowaka. W 2008 r. ukazała się płyta "Tren" z utworami Przemysława Gintrowskiego skomponowanymi do tekstów Zbigniewa Herberta. Album, który został wydany z okazji ustanowienia roku 2008 Rokiem Zbigniewa Herberta, zawiera 15 utworów m.in. "Wilki", "Achilles. Pentezylea", "Kaligula", "Nike, która się waha", "Pan Cogito o cnocie", "Pieśń o bębnie" i "Tren Fontynbrasa".
"Herbert jest dla mnie najwybitniejszym współczesnym polskim poetą (...) Poznaliśmy się w stanie wojennym. Zrobiłem program +Pamiątki+, gdzie śpiewałem kilka wierszy poety. Pomyślałem, że warto, aby autor tekstu wiedział, co wyrabiam z jego twórczością. Telefony wtedy nie działały, był rok 1982. Herbert mieszkał w Warszawie przy ulicy Promenady na Mokotowie i któregoś pięknego dnia zastukałem do jego drzwi. Przedstawiłem się, wszedłem do środka, a potem od czasu do czasu spotykaliśmy się. On wtedy mówił, a ja słuchałem. Na początku moje piosenki nie specjalnie przypadły mu do gustu" - mówił w rozmowie Gintrowski.
W 2006 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Przemysław Gintrowski zmarł 20 października 2012 r. Pochowany został na cmentarzu w Wilanowie.
"Z utworów Gintrowskiego tworzonych w ciemnych latach komunizmu przebijało umiłowanie wolności i niezależności oraz marzenie o wolnej Polsce" - takimi słowami żegnano go po śmierci.