Jego Monotype Records powstało dwa lata temu jako ostoja niezależnej rodzimej sceny elektronicznej. Ta ostatnia pozostaje jednak w fazie kiełkowania, więc wydawnictwu
groziło szybkie pożarcie własnego ogona. Jego właścicielom nie pozostało nic innego, tylko poszerzyć horyzonty. Poczynili to z iście "warszawsko-jesiennym" rozmachem,
zapraszając do współpracy gwiazdy europejskiej awangardy. Zaczęli od twórców cieszących się pozycją klasyków muzyki konkretnej. Francisco Lopéza oraz Lionela Marchettiego więcej
dzieli niż łączy. Hiszpan to zmanierowany dekadent, który w zbiorze aforyzmów napisał kiedyś: "W ogóle nie rozumiem tego, co robię. Dzięki temu w ogóle cokolwiek
robię".
Z pierwszą częścią tej deklaracji zgodziliby się konserwatywnie zorientowani krytycy Lopeza. Nic w tym dziwnego, skoro za najważniejszy moment muzycznej edukacji otwarcie uznaje on... jej
przerwanie w wieku siedmiu lat. Istoty działań aktywnego od końca lat 70. ubiegłego wieku artysty nie stanowi bowiem ani komponowanie, ani wykonywanie dźwięków, lecz ich "kreatywne
słuchanie". Za jego klasyczne studyjne dzieło uchodzi "La Selva", autorski pejzaż lasów tropikalnych Kostaryki. Gęstwina brzmień oderwana od naturalnego krajobrazu
nabrała abstrakcyjnego, choć zarazem zmysłowego charakteru.
Nakładem Monotype Records ukaże się nagranie nowozelandzkiego koncertu Lopéza. "Live In Auckland" opisać można jako arię pociągu wspartą śpiewem owadziego
chóru.
- Muzyka konkretna to "sztuka zza ściany", pisanie w powietrzu dźwiękami, tworzenie teatru z zawsze opuszczoną kurtyną - twierdzi z kolei Marchetti, gruntownie wykształcony
kompozytor akademicki i nieodrodny uczeń klasyków nurtu Pierre'a Schaeffera oraz Pierre'a Henriego. Tym ostatnim bliżej było raczej do demiurgicznych zapędów Beethovena i Wagnera niż
dekadenckiej postawy Lopéza. Tworzyli zresztą z "ukradzionych" dźwięków prawdziwe symfonie (m.in. "Symfonię dla samotnego człowieka"), a nawet
opery (słynny "Orfeusz")!
Nawiązujące do tej tradycji studyjne dzieła Francuza, choć nieraz mają charakter dźwiękowych anegdot, odznaczają się pedantycznym dopieszczeniem brzmieniowych detali. Kompozytor zasłynął
jako jeden z pierwszych twórców akademickiej muzyki konkretnej, który współpracując z artystami undergroundowymi, przeniósł "sztukę zza ściany" z filharmonicznych salonów
do świata awangardowej improwizacji. Swobodną formą odznacza się też legendarna solowa produkcja artysty sygnowana pseudonimem Roger De La Frayssenet. Wznowione po 10 latach "Kitabudja
Town" to niezwykły kolaż dźwięków konkretnych oraz strzępów muzyki Schaeffera, Henriego, Xenakisa, ale też Boba Marleya i Nusrata Fateh Ali Khana. Ta hipnotyzująca odyseja zdaje
się być dźwiękową podróżą do duszy globalnej wioski. Warto dać ponieść się dźwiękowej wyobraźni Lopéza oraz Marchettiego. Być może usłyszymy otaczający nas świat na
nowo.
Francisco Lopéz
Live In Auckland
Monotype Records
Roger De La Frayssenet
Kitabudja Town
Monotype Records
Aby go zobaczyć przejdź do strony z najnowszymi komentarzami.