Ostre granie przechodziło totalną ewolucję w bardzo krótkim czasie. Powiedzmy, że w 1970 ukazał się album założycielski gatunku, czyli słynne „Black Sabbath” zespołu Black Sabbath. W zaledwie 13 lat później (bo co to jest trzynaście lat dla historii muzyki) ukazuje się album totalny. Można powiedzieć, że w wygodnych szatach, w pięknej sali ludzie zaczęli się mościć i urządzać. I wtedy weszła Metallica i po prostu wywróciła stoliki. Dla wielu zaczęła się wspaniała historia, dla wielu właśnie w tym momencie się zakończyła. Bo stwierdzenie, że Metallica skończyła się na Kill ‘em All wcale takie pozbawione sensu nie jest.

Reklama

We wszystkim ważne jest spojrzenie na tło. W 1983 roku było już po punku. Płytą roku był „ThrillerMichaela Jacksona, który co prawda wyszedł pod koniec 1982, ale w tamtym czasie o płytach, które miały nawet dwa lata mówiło się „stosunkowo nowe”. Rock brzmiał „SynchronicityThe Police. Wszystko znów stawało się formalne i ułożone. A skoro takie było, to wiadomym było, że komuś się to nie spodoba.

Do tej pory nie wiem, co Kalifornia ma w sobie, że pochodzi stamtąd tylu przedstawicieli ostrego grania. Plaża, wino, surfing – to przecież idealna przestrzeń dla wykwitów klonów Beach Boys, a nie narodzin wielkiej czwórki thrash metalu.

Metal rozsadzi ci…

„Kill ‘em All” – debiut zespołu Metallica - miał zwać się wcześniej „Metal Up Your Ass” i przyznajcie Państwo, że to totalnie adekwatny tytuł byłby. Bo spójrzmy na te lata osiemdziesiąte. Na mundurki dżinsowe, poduchy na ramionach i podniesione, napuszone włosy. Wystarczy spojrzeć na zdjęcie z wkładki do płyty, by wiedzieć, że ten zespół jest z innej bajki.

Reklama
Metallika w 1983 roku: Kirk Hammett, Cliff Burton, Lars Urlich i James Hetfiled. / Media

Wyrzucenie przed nagraniem płyty Dave’a Mustaine'a było jak najbardziej na ów czas świetnym posunięciem. Nie dało się grać trasy z kolesiem, który nie trzeźwiał. A pojawienie się w zespole Kirka Hammetta było zwiastunem tego, co stało się wizytówką grupy na kolejnych czterech płytach: poetyckiego, pełnego hałasu patosu.

Mustainowi trzeba jednak oddać to, że to on odpowiadał w dużej mierze za brzmienie Metalliki z początku lat osiemdziesiątych. Hammett dołożył do „Kill ‘em All” raptem dwie współkompozycje. Wyrzucenie z Metalliki Mustaine'a zaowocowało też założeniem Megadeth, ale to temat na zupełnie inne wypracowanie.

Koniec jest początkiem

Dlaczego metalowcy mówią, że Metallica skończyła się na „Kill ‘em All”? Bo to prawda. Skończyła się taka wybuchowo radosna z klimatami typu „Hit The Lights” czy „Seek and Destroy”. Tylko na tej płycie słychać ducha punkowych korzeni, które później pokazane były przy nagrywaniu przez kwartet coverów.

Czy to dobrze, że tamta Metallica skończyła się na „Kill ‘em All”? Bardzo dobrze, bo kolejne albumy – z pomnikowym „Master of Puppets” na czele, to historia wielka, ale już innego zespołu. Takiego, który muzyczne dziewictwo stracił w busie i klubach, ale wziął ślub z stadionami.

Reklama

Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek zagra przy was jedną z pierwszych pięciu płyt Metalliki – zawsze weźcie GŁOŚNIEJ.

Jeśli ktoś zacznie nadawać, że szkoda, że nagrali jakąkolwiek następną płytę po „Kill ‘Em All”, weźcie CISZEJ. Nie ma sensu słuchać ludzi, którym słoń na ucho.

Trwa ładowanie wpisu