Autografy muzyków "fantastycznej czwórki" z Liverpoolu i "króla rock and rolla" Elvisa Presleya należą do najpopularniejszych muzycznych memorabiliów. Podpisy Johna Lennona czy George'a Harrisona są gratką dla każdego kolekcjonera. Pod warunkiem, że nie są podrobione. Jak podaje agencja PSA/DNA, zajmująca się badaniem autentyczności muzycznych i sportowych memorabiliów, ponad połowa z autografów Beatlesów i Presleya, trafiających na aukcje to fałszywki.

Reklama

Muzycy wdarli się na szczyt listy najczęściej fałszowanych podpisów już dwa lata temu. Rok 2012 również należał do nich. Beatlesi i Presley dołączyli do innego muzyka, Michaela Jacksona oraz byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna F. Kennedy'ego. Tuż za podium znalazł się astronauta Neil Armstrong, pierwszy człowiek na Księżycu, którego liczba autografów na rynku gwałtownie wzrosła po jego śmierci w sierpniu tego roku. Głównym powodem tej sytuacji, odróżniającym astronautę od muzyków, jest fakt, że Armstrong niechętnie dawał autografy za życia. Nie można tego samego powiedzieć o Johnie Lennonie czy Elvisie Presleyu.

Margaret Barrett, dyrektor działu muzycznych memorabiliów domu aukcyjnego Heritage Auctions z Los Angeles tłumaczy: – Część winy spada na sekretarki i asystentki znanych osobistości, które odpowiadały na ogromne ilości listów od fanów. Nie było to wówczas, 50 lat temu, obliczone na zysk – chodziło tylko o to, żeby sprawić przyjemność fanom, przesyłając podpisane zdjęcie idola. Często ktoś natyka się na pudło takich podpisanych fotografii, nie mając pojęcia, że są one sfałszowane.

– Najlepszym sposobem uniknięcia kupna fałszywki jest porównywanie podpisów – tłumaczy Barrett – Asystenci mogli podpisywać zdjęcia wysyłane do fanów, ale nie mogli podpisywać kontraktów i umów.